Malowanie paznokci w moim przypadku jest zabiegiem pielęgnacyjnym spychanym na sam dół listy potrzeb. U kosmetyczki przebieram nogami z niecierpliwości już przy piłowaniu paznokci. W domu zaś trwa ciągła walka – kiedy już oporządzę wszystko i przebiorę się w piżamę zadaję sobie to najważniejsze pytanie: malować czy nie malować? Czy nie zasnę póki lakier nie przeschnie? Bo jak zaschnę, to rano będę miała fakturę kołderki na pazurkach.
Są kropelki wysuszające, są spray’e, są lakiery nawierzchniowe wreszcie. Ale jest też sposób tani, domowy, jak ze strona poradnikowych dla pań domu. Ale skuteczny.
Otóż paznokcie z mokrym jeszcze lakierem należy zanurzyć w lodowatej wodzie. I już. Lakier zasycha natychmiast i jest idealnie gładki. Wypróbowałam.
Jest tylko jeden szkopuł. Wyjmij kostki lodu z woreczka, zanim pomalujesz paznokcie podkładem, dwiema warstwami lakieru kolorowego oraz nawierzchniowym. Inaczej z paluszkami w górze trzeba będzie biegać po domu i szukać jelenia, który nam napełni miseczkę lodem i wodą.
Trik znalazłam gdzieś w sieci i nie wiem, gdzie. Trudno. Najważniejsze, że wiedzę upowszechniłam. Kobiety, do pędzli!