Dzięki uprzejmości Zeberka.pl weszłam w posiadanie specjalnego wydania polskiej edycji Harper’s Bazaar, który zacznie ukazywać się wiosną 2013 roku. Pilotażowy egzemplarz daje przedsmak tego, co znajdziemy w wysoko cenionym na świecie magazynie o modzie. Czy zatem idzie nowe? Przyjrzałam się numerowi pilotażowemu rozbijając go na części pierwsze. Będzie bolało? Zobaczcie.
Harper’s Bazaar nie debiutuje w próżni, ale wchodzi na rynek, na którym są już rodzime magazyny luksusowe o ugruntowanej pozycji: lider Twój Styl, Pani (oba tytuły Bauera) oraz polskie edycje światowych tytułów np. Elle (Burda Media). Hearst-Marquard, wydawca polskiego Harper’s Bazaar ma w swoim portfolio m.in. Cosmpolitan, Joy czy Shape, więc nowym tytułem zapełnia swoją lukę w segmencie luksusowego magazynu kobiecego. Czym jest tzw. luksusowy magazyn kobiecy? To gazeta dla kobiet aspirujących do stylu życia, którego wyznacznikami są markowe oraz designerskie przedmioty. W moim odczuciu segment pism luksusowych w Polsce nie zbliża się nawet do punktu nasycenia, co oznacza, że jeszcze trochę tytułów można tu wcisnąć. Harper’s Bazaar podejmuje tę próbę.
[wp_ad_camp_1]Pierwsze wrażenie
Magazyn trafił do moich rąk w różowej kartonowej obwolucie reklamującej zawartość słowami: stylowy, luksusowy, piękny. Interesujący początek.
Z nastrojowej jesiennej i eleganckiej okładki spogląda Keira Knightley. Na okładce zajawione są tylko dwa teksty: wywiad z Keirą oraz artykuły o trendach na jesień. Minimalizm godny pochwały; nie ma nic gorszego niż okładka wyglądająca jak gazetka promocyjna supermarketu. Na białym grzbiecie obok tytułu i numeru jest wydrukowane motto: Moda bez granic. Ładnie.
Obraz
Magazyn o modzie to przede wszystkim warstwa wizualna. Obrazy są mocno wyeksponowane: kilka sesji mody, obszernie ilustrowane artykuły i krótkie informacje flashowe z kolażami. Bardzo dużo miejsca poświęcono wizerunkom prosto z wybiegów, także polskich (wiadomo, to jesienny numer). Reklama jest obecna w całej objętości magazynu i tak, jak w innych magazynach z tego segmentu stanowi niemal równoprawną treść wizualną.
Zdjęcia są siłą i główną treścią Harper’s Bazaar. I są bardzo dobre, ale przecież nie mogło być inaczej. Ale na pewno mogło być bardziej. Twórczo, intrygująco, ekstrawagancko, może nawet obrazoburczo.
Słowo
Od razu przekartkowałam pismo, aby znaleźć dział uroda. Podoba mi się! Kilka dłuższych form dziennikarskich, w których dobrze zbalansowano udział reklamodawców oraz parę stron na kolaże w stylu „co nowego w sklepach”. Artykuły są napisane inteligentnie, bez perswazji zachwytu i oczywistych puent.
Numer pilotażowy otwiera obszerny artykuł na temat historii pisma. Pierwsze zdanie zabija („Na początku było słowo – a potem Harper’s Bazaar”), ale potem jest znacznie lepiej – mam nadzieję, że redakcja zdecyduje się opublikować ten materiał, bo to kawał dobrej historii dziennikarstwa i fotografii. Na dalszych stronach jest dużo treści kulturalnych podanych w krótkich formach, w dalszej części znajduje się okładkowy wywiad z aktorką, artykuły lifestyle’owe i o podróżach. Nie znajdziemy tu artykułów zaangażowanych społecznie czy tekstów psychologicznych.
Harper’s Bazaar – moje opinia
Magazyn wyróżnia się na tle konkurencji ogromem miejsca, jaki poświęca modzie, zarówno w tekstach, jak i obrazach. Amerykański Harper’s Bazaar ma za sobą chlubną historię przecierania szlaków dla nowoczesnej fotografii modowej, łączenia trywialnej – według potocznej opinii – mody z dziełami przedstawicieli wysokiej literatury. Szlachectwo zobowiązuje. Ile z tego zostało dzisiaj?
Moją przygodę z Harper’s Bazaar zaczyna dopiero polska edycja, wcześniej nie miałam styczności z tym periodykiem. Oceniając numer pilotażowy muszę powiedzieć, że jest to kawał dobrej wizualnie i merytorycznie roboty, ale próżno tu szukać pazura. Obrazy są ładne, ale czy wyprzedzają swoje czasy, jak onegdaj na tych łamach bywało? Śmiem wątpić.
Widzę potencjał w słowie. Magazyn nie łapie kilku srok za ogon, ale konsekwentnie trzyma się okołomodowych przyczółków. Zdaję sobie sprawę, że Harper’s Bazaar po polsku pojawia się na licencji i swoje łamy dzieli między światową i lokalną treść. Po lekturze numeru pilotażowego życzę redakcji pozyskania dobrych polskich piór, bo to lokalni felietoniści dają szansę zakorzenienia magazynu. Przeszczepianie zagranicznych treści na polski grunt może się nie udać. Do mnie w każdym razie by nie przemówiło.
Z ostateczną oceną wstrzymam się do wiosny, kiedy to w sklepach pojawi się regularny i dopracowany pierwszy numer. Ja na pewno kupię. Z ciekawości.
Cena: nieznana; numer pilotażowy do kupienia tutaj
Muszę się zaopatrzyć w ten marcowy numer. Dzięki za podzielenie się opinią.
Mnie marcowy numer Harper’s Bazaar – niestety nie jestem posiadaczką numeru zerowego :( , bardzo przypadł do gustu. Kocham modę i wszystko co jest z nią związane. ciesze się, że nie ma w nim rubryk towarzyskich ani porad psychologicznych. Jedynie denerwuje mnie ilość reklam jaka zamieszczona jest w czasopiśmie.
amatigirl.com