Na nadmorskim deptaku wśród wielu artykułów pierwszej potrzeby można zawsze znaleźć stoisko z tatuażami z henny. Nieważne czy to plaża nad Bałtykiem, Adriatykiem czy innym morzem – ciało się odsłania, ciało się opala, ciało trzeba przyozdobić. Wakacyjny tatuaż z henny to mój dziecięcy zwyczaj, któremu hołduję od lat. Zaczynałam od rysunków-marzeń – tu chcę gwiazdeczkę, tu słoneczko etc. Patrząc na historię moich słitaśnych tatuaży, cieszę się, że nigdy nie wykonałam prawdziwego. Teraz idę w obciach. Delfinek? Serce w różach? Proszę bardzo! Już siedzę na stołeczku i czekam na swój „oryginalny” rysunek odrysowany z szablonu.
Ale malowanie henną może być nie tylko dla beki. Można malować henną ładnie, a nawet artystycznie. Marzy mi się taki rysunek nawiązujący do tradycyjnego malowania mehndi:
Henna może uczulić, zwłaszcza gdy nie jest to prawdziwa henna, tylko tzw. czarna henna, zawierająca PPD – substancję mogącą dać gwałtowną reakcję alergiczną, a nawet ropiejące rany i trwałe blizny. Tę oryginalną hennę rozpoznaje się po zapachu podobnym do woni siana. Na skórze daje ona efekt od brązowego do pomarańczowego, nigdy czarny. Aby rysunek był trwały, trzeba czasu. W przypadku „henny znad morza” efekt jest natychmiastowy. Dobrze, że sztuczna henna mnie nie uczula.