Każdy, kto się odrobinę rusza, ma w swojej szafie specjalną bieliznę, topy i szorty do ćwiczeń. Po treningu trzeba je od razu wyprać, by dobrze i długo nam służyły. Czy wiecie w czym prać stroje do ćwiczeń, które często mają dość wysokie ceny? Na pewno nie w zwykłym proszku, ponieważ nie radzi on sobie z zapachem potu.
Przed problemem wypranych ale śmierdzących koszulek stanęłam, gdy mój mąż zaczął biegać co drugi dzień. Nie pomagało natychmiastowe pranie na długich programach – suszące się koszulki napełniały cały pokój trudnym do wytrzymania odorkiem. Sięgnęłam po wygooglane domowe sposoby, czyli namaczanie w sodzie oczyszczonej. Żadnego efektu.
Poszperałam głębiej i tak trafiłam na płyn do prania odzieży sportowej Bil polskiej marki Libella. Produkt służy do prania ubrań bawełnianych, membranowych, wiatroszczelnych etc. i zawiera „neutralizator zapachów”, który usuwa nieprzyjemne wonie.
Piorę w nim legginsy, koszulki, bluzę termoaktywną, kurtkę do biegania, opaski, skarpety oraz biustonosz. Wszystko ze sztucznych włókien. Efekty są bardzo zadowalające, ponieważ moje termoaktywne bezszwowe oddychające profilowane i technologicznie zaawansowane koszulki i gacie są czyste, miękkie, pachnące i bez zacieków.
Płyn Bil można kupić w opakowaniu po 500 ml. Wystarcza na kilka-kilkanaście prań (dla mnie więcej niż opisane na opakowaniu 7 prań, bo nie wrzucam pełnego wsadu do pralki, lecz nieekologicznie piorę po każdym treningu i zużywam mniej płynu).
Cena: ok. 15 zł za 500 ml albo za 12,50 prosto od producenta
Nie wiedziałam, że są takie rzeczy. A ja tu psikam dezodorantem,żeby zadusić potek na koszulce a tu proszę można sobei płyn sprawić. Ja na pewno wyprobuje.