Tusz do rzęs jest kosmetykiem podstawowym i rzadko może mnie zaskoczyć. W końcu wiele już opakowań za mną. Maskara Provoke pozytywnie zaznacza się na tle konkurencji.
Marka Provoke to kosmetyki do makijażu firmy Dr Irena Eris. Choć są dostępne np. w Rossmannach tuż obok kosmetyków Lovely i Wibo, są zdecydowanie droższe.
Provoke ma w ofercie trzy tusze do rzęs: wydłużający, pogrubiający oraz 3 w 1. Ja używam tuszu wydłużającego i przyznaję, że produkt dobrze się sprawuje.
Tusz ma intensywnie czarny kolor na rzęsach. Nie trzeba nakładać kilku warstw, aby był dobrze widoczny. Prosta szczoteczka dobrze rozdziela rzęsy i otacza je tuszem widocznie je wydłużając. Podkręcone zalotką dają świetny efekt. Sam tusz ma gęstą konsystencję, ale dobrze się go dozuje i nie ma potrzeby ocierana szczoteczki z nadmiaru produktu.
W ciągu dnia tusz trzyma się na miejscu: nie kruszy się, nie osypuje, nie odbija na dolnej powiece. Wieczorem produkt łatwo się zmywa zwykłym żelem do demakijażu. Nie daje żadnych podrażnień.
Sporym rozczarowaniem jest opakowanie tuszu – po kilku tygodniach użytkowania zupełnie zatarły się srebrne napisy. Nie wpływa to oczywiście w żaden sposób na jakość produktu, ale jest zgrzytem. W końcu tusz kosztuje 65 zł. Tyle, co maskara ArtDeco czy IsaDory – a ich produkty mają zdecydowanie lepszej jakości opakowania.
Cena: 65 zł