Czasem złapię na coś zajawkę i tak mnie trzyma. Z szamponami TRESemme tak było. Kupiłam pierwszy i kolejny, i kolejny. Sprawdziłam kilka szamponów tej marki dostępnych na półce w drogerii i mogę powiedzieć, że choć z większością się nie dogadałam, to znalazłam zupełnie przyzwoity szampon i odżywkę.
Zacznijmy od tego, że nie są to produkty z nurtu naturalnych. Zawierają chociażby SLS. Moja koleżanka powiedziała o nich: „Anka, ten skład jest straszny!”, a ja mogłam jej odpowiedzieć jedynie: „Wiem, ale się sprawdza”.
Z SLS mam relację typu kocham-nienawidzę. W niektórych produktach widzę, że mi szkodzi: wysusza włosy, wysysa z nich całą wilgoć, co w efekcie daje splątany kołtun trudny do rozczesania i produkt idzie w odstawkę. W innych szamponach – choć SLS także jest na drugim miejscu w składzie, po wodzie – nie mam tego efektu, a włosy są w świetnej kondycji.
Rozwiązanie to naturalne produkty, powiecie. Być może, ale nie trafiłam jeszcze na taki, który by się sprawdzał przy dłuższym stosowaniu. Zwykle po pierwszych dwóch, trzech myciach i początkowym zachwycie, przychodzi znany mi już kołtun.
Ale miał to być wpis o TRESemme, więc uczyńmy go takim i gładko przejdźmy do recenzji produktów.
Dobry duet – szampon i odżywka Botanique Nourish & Replenish
To pierwsze kosmetyki TRESemme, które kupiłam i to od nich zaczęła się wspomniana zajawka. Zachwyt nad miękkością włosów, łatwością ich rozczesywania, ogólnym dobrym wyglądem i brakiem skłonności do przetłuszczania się – to wszystko sprawiło, że szampon oraz odżywka z serii Botanique stały się dla mnie odkryciem roku.
Seria Botanique Nourish & Replenish z aloesem i olejem kokosowym to linia kosmetyków do „regeneracji nawet najbardziej wymagających włosów”. Moje włosy nie są wymagające. Są zwyczajne – potrzebują oczyszczenia, które nie doprowadza do splątania i lekkiej odżywki, która włosów nie obciąży. Okazuje się, że te warunki spełnia seria zaprojektowana do zadań specjalnych.
Oba produkty pięknie pachną kokosem i pozostawiają ten zapach na włosach. Nie zawierają silikonów i to tu upatruję źródeł tak dobrej współpracy między kosmetykiem, który ma nawilżać a moimi włosami.
Cena: 20 zł za 400 ml (szampon); 20 zł za 400 ml (odżywka)
Nie sprawdziły się – szampony Keratin Smooth i Biotin Repair
Keratin Smooth dla moich włosów okazał się zbyt obciążający, a Biotin Repair – plątał kosmyki w szorstki kołtun. Już pod prysznicem, gdy włosy były mokre, mogłam wyczuć pod palcami, że są sztywne i suche.
Wtopa – mgiełka do rozczesywania włosów
Myślę, że taki zawód musi czuć trener, gdy wystawia zawodnika, a on całkowicie zawodzi. Mgiełka jest z serii Botanique Nourish & Replenish, o której nie można napisać już nic lepszego ponad to, co naskrobałam wyżej. Idąc za ciosem, liczyłam, że mgiełka powtórzy sukces kolegów z drużyny. Jak spadać, to z wysokiego konia – ten kosmetyk nie robi nic. Absolutnie nic.
Zaczynając od opakowania, które nie potrafi rozpylić produktu w mgiełkę, za to pluje kosmetykiem na odległość, a kończąc na samym produkcie, który nie spełnia obietnic. Co ma robić mgiełka? Pomagać w rozplątaniu włosów. Jest odżywką w spray’u bez spłukiwania. Problemy z aplikacją sprawiają, że kosmetyk w ogóle nie ma szans wykazać się w działaniu.
Cena: 25 zł za 125 ml