Najnowsze perfumy Lancome – Magnifique, które zgrabnie reklamuje Anne Hathaway – niestety nie powalają na kolana. Dlaczego?
Lancome przekonuje, że to zapach dla kobiet, które są jedyne w swoim rodzaju (You are unique, you are Magnifique), a cała kompozycja Magnifique to interpretacja czerwieni, najbardziej kobiecego z kolorów.
Właściwie Lancome nie powalił Zalotki żadnym swoim zapachem na kolana. Są ładne. Poprawne. Ale nie olśniewające. Niestety i tym razem jest podobnie. Choć to tylko moje zdanie…
Do rzeczy.
Drzewne nuty w kobiecym zapachu są intrygujące i bardzo na czasie. Podobnie jak przyprawy. Magnifique otwiera się jednak silną wonią cytrusową. Dopiero po kilku minutach przebijają się ciepłe nuty szafranu, cynamonu, kminku oraz róży. Jest i jaśmin, i wanilia, i drzewo sandałowe, i wetiweria, a także cibora (znana bardziej pod hinduską nazwą nagarmota – ostry, ziemny, korzenny zapach, bardzo podobny do wetiwerii).
Zapach jest trwały, ale intrygujące nuty przypraw po czasie ustępują miejsca kwiatkom i dobrze znanym esencjom podstawowym, które czynią zapach nieco mdłym. A Wam się podoba?
Mi się podobają, choć pierwsze wrażenie miałam kiepskie. Dopiero, gdy zapach się trochę ulotnił poczułam cudowny zapach wspomnień. Magnifique przywodzi mi na myśl 'Veniezie’ L.Biagiotti, której już od dawna nie produkują, a to zapach mojego jakby nie patrzeć dzieciństwa, pierwsze 'dorosłe’ perfumy :)
Akurat pleasure tej marki jest fantastyczny. Ale coz, kwestia gustu