Filipiński oddział Pantene wyprodukował film na temat ważny i nośny: panujące w miejscach pracy stereotypy na temat płci. Tak, chodzi o to, że szef jest wymagający, a szefowa to zołza, której dawno nikt nie zabrał na randkę.
Spot „Labels against women” pokazuje kilka paralelnych sytuacji, w których mężczyzn i kobiety oceniamy skrajnie. Podwójne standardy stawiają mężczyznę zawsze w pozytywnym świetle, kobietę – w negatywnym. Jaka jest puenta? Pantene podsuwa takie rozwiązanie: nie daj się zaszufladkować (ale nie próbuj nic zmieniać), „bądź silna i lśnij”. Zakończenie nie udźwignęło tematu, bo co ma do krzywdzących opinii hasztag związanym z włosami?!
Nie będę polemizować z faktem, że stereotypy w pracy – w Polsce, na Filipinach, pewnie wszędzie – istnieją i najczęściej dotyczą kobiet. Czasami same jesteśmy sobie winne, bo jesteśmy bardziej narwane i wchodzimy na ultradźwięki przy wymianie argumentów. Czasami nie ma w tym naszej winy. Kampania Pantene – mimo że ma ogromny oddźwięk na świecie – niestety nic tu nie zmieni. Nawet nie wnosi niczego nowego do ciągnącej się od dłuższego czasu dyskusji na temat nierówności. W tym spocie nie ma żadnego wezwania do działania, które mogłoby wspomniane stereotypy naruszyć. Producent szamponów oparł swoją strategię marketingową na nośnym temacie. Fasadowy feminizm i udawana troska. A może tylko mój cynizm? No i 10 mln odsłon, z którymi trudno polemizować :-)