Macie swoje ulubione seriale? Ja ostatnio z niekłamaną przyjemnością śledzę losy pierwszej pary, czyli Underwoodów z „House of Cards”, rzucam okiem na nowojorski seks „Dziewczyn” i nerwowo reaguję na główną bohaterkę „Homeland”.
Wszystkie produkcje łączy jedno – wyraziste postaci głównych bohaterek. Prezentują szeroki wachlarz kobiecych reakcji, potrzeb, ambicji i życiowych postaw. Można je naśladować, podziwiać lub kompletnie ich nie rozumieć, ale na pewno uprzyjemnią wieczory przed telewizorem.
Claire Underwood
Kiedy patrzę na nią, mam ochotę wskoczyć w marynarkę i szpilki. Nawet późnym wieczorem w domu Claire knuje z Francisem w satynowej bluzce i ołówkowej spódnicy. Jest zdystansowana, opanowana i chłodna. Ma emocjonalne przebłyski, ale szybko jej mijają. Jak uderzenia gorąca. I do tego nie jest gadułą – dla mnie szczyt elegancji, której nigdy nie osiągnę, bo zagaduję stresujące sytuacje. Nawet wtedy nie oddycham, żeby mi ktoś nie przerwał.
Claire jest do bólu pragmatyczna. Łże, knuje, zdradza, mataczy, manipuluje i krzywdzi. Robi to bezwstydnie i konsekwentnie. Dąży do wyznaczonego sobie celu i całkowicie wspiera Francisa mimo nieporozumień, które pojawiają się w ich niesztampowym małżeństwie. Wzbudza sympatię, choć jej zachowanie jest godne potępienia. Scenarzyści tak prowadzą fabułę, że kibicujemy bezwględnej i zimnej kobiecie. Podobnie jak Walterowi White’owi z Breaking Bad.
Jej garderoba jest moim marzeniem: biel, czerń i szarość. Kolory bazowe nie są złamane choćby beżem czy różem, nie mówiąc o czerwieni. Claire nosi makijaż kobiety sukcesu: żadnej ekstrawagancji, czysta natura doskonale podkreślona, zero kolorów. Nigdy nie ma czerwonych ust. Posądziłabym ją nawet o nieposiadanie czerwonego lakieru do paznokci, ale gdy boso przechadzała się po atelier Adama, można było dojrzeć, że skrywa klasyczny kolor w butach z czerwoną podeszwą.
Hanna Horvath
Na zmianę kocham i brzydzę się tą dziewczyną. Kiedy widzę jak podskakuje w zielonym bikini z tymi wszystkimi niedorzecznymi tatuażami (nie jestem fanką – szpecą i już), mam ochotę wyrzucić matę do jogi i buty do biegania. Z drugiej strony panciowata część mnie mówi: to jest właśnie brak klasy, tak się nie robi, pamiętaj, co wpoiła ci mamusia.
Taka ambiwalencja tylko u kobiety. Hannah i jej koleżanki są bardziej wyuzdaną wersją „Seksu w wielkim mieście”. Nie jest to serial tak płytki, jak opowieści o losach Carrie i jej koleżanek, ale mocno nawiązuje do oryginału i z sezonu na sezon nuży. Bohaterki wciąż lądują w łóżku z tymi samymi facetami, ale w różnych konfiguracjach. To już gdzieś było… A! Beverly Hills 90210 ;-)
Carrie Mathison
Mam alergię na takie typy: jestem delikatną blondynką, ale to tylko pozory, bo tak naprawdę mam wymagającą i niebezpieczną pracę dla rządu. Jestem chora i na prochach, ale to cena za genialny umysł. Nikt mnie nie obchodzi, ale zwiążę się z człowiekiem, o którym wiem same złe rzeczy.
Losy Carrie w pierwszym sezonie śledziłam karnie siedząc na kanapie przed telewizorem, drugi i trzeci sezon widziałam kątem oka, gdy mąż wieczorami pożerał kolejne odcinki. Czwarty sezon, który niebezpiecznie ocierał się o zmartwychwstanie jednego z bohaterów odpuściłam zupełnie.
Ciekawa jestem, jakie są Wasze ulubione serialowe postaci. Coś polecacie?
Ja tez uwielbiam Houseof Cards! Ale najnowszego sezonu nie widziałam. Czekam, aż polska telewizja go puści. Ciekawe, co siętam wydarzyło.