Carrie nie z mojej bajki

Stanik na wierzchu to tandeta, fot. style.catalog.com

Skończyłam kompulsywną konsumpcję „Seksu w wielkim mieście”. Widziałam ciurkiem wszystkie 6 sezonów. Co to wniosło do mojego życia? Absolutnie nic poza uczuciem straconego czasu. Ale ponieważ jest to serial uznawany za społeczny i modowy bedeker, bez którego współczesna kobieta nie będzie w stanie się odnaleźć w rzeczywistości, to i ja dorzucę swoje przemyślenia.

1. Carrie, schowaj stanik! Ale brzuch masz sexy

Ja rozumiem, że serial powstał 1998 roku i że w Nowym Jorku mieszkają modowe freaki, ale trendu na noszenie widocznych spod ubrania staników – nie tylko ramiączek – nigdy nie pojmę. To jest tandetne. Jestem z pokolenia, które uważa, że bieliznę nosi się pod ubraniem, nigdy na wierzchu.

2. Rzemiosło a polot

Serio, jak można przez wszystkie te lata grać tak samo?! Samanta zawsze robi tę samą minę, Carrie nerwowo macha łapami, unika kontaktu wzrokowego i otwiera buźkę ze zdumienia, gdy „suddenly I realised”. W każdym, absolutnie każdym odcinku pisanina Carrie jest ograna tak samo: zbliżenie na znak przestankowy na końcu słowa. Najczęściej jest to pytajnik. Kolejna seria nie wprowadza nic nowego do tej historii. Przez 6 lat nikt nie miał odwagi, aby coś zmienić i pewnie podpaść publice.

3. Pomaluj się!

Przez całe długie 94 odcinki Carrie jeden raz pomalowała paznokcie – na fioletowo. I ani razu nie nosiła choćby ciemniejszej szminki. O czerwieni nie wspominając. I ona ma być ikoną stylu?! U mnie to nie przejdzie.

4. Tasiemiec a serial

Era sezonów z 20 odcinkami chyba odchodzi już w niepamięć. Bo i ciężko utrzymać jakość przy takiej ilości. Pierwsze odcinki były pieprzne, łamały tabu mówienia i pokazywania kobiecego seksu bez zobowiązań. I nawet Nowy Jork się załapał do jednej z głównych ról. Niestety, twórcy nie udźwignęli własnej legendy – im dalej w las, tym grzeczniej, bardziej przewidywalnie i naiwnie. Czasami jest tak naiwnie, że to już chyba awangarda. Dobra, teraz to ja się zapędziłam z tą awangardą.

5. Carrie, usiądź i pomyśl

Carrie Bradshaw to płytka i samolubna materialistka. Jakim cudem producentom serialu udało się przekuć tę głupiutką postać w ikonę i władczynię kobiecych dusz? Nie wiem.

6. Chcę tę szafę!

Czy jest na świecie kobieta, która świadomie powie: ta garderoba mnie nie kręci?

Garderoba Carrie

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.