Do Chanel mam nieco nabożny stosunek. Nie jest on zupełnie bezkrytyczny, ale jednak wiem, że nie jestem obiektywna. Nie muszę być – to blog jest.
Perfumy Chance uważam za swój zapach i używam ich niezwykle chimerycznie – a to na ważne spotkania w pracy, a to na wyjścia z mężem, bo od czasu naszego rodzicielstwa są to momenty świąteczne, wreszcie używam Chance jak siedzę w domu w piżamie i z nieumytymi włosami. Pełne spektrum zastosowań tych perfum, nie sądzisz? Jakżebym mogła ominąć premierę najnowszych perfum Chanel, reklamowanych na dodatek jako coś zupełnie nowego.
Gabrielle najpierw dotarła do mnie jako reklama. Zobaczmy ją wspólnie:
W tej reklamie jest tylko aktorka Kristen Stewart. Udaje jej się wyswobodzić z więzów, które ją pętają. Rozbija szklaną ścianę i staje w promieniach wschodzącego słońca. Uśmiecha się. Wszystko w rytmie piosenki Beyonce „Runnin'”: „Ain’t runnin’ from myself no more, I’m ready to face it all”. Jest tu moc, niezależność i wyjście na świat taką, jaka jest. Nie ma w tej reklamie żadnego faceta, którego trzeba uwieść, co jest przyjemną odskocznią od standardu w sprzedawaniu perfum. Jest kobiecość, której siła zostaje odkryta i wykorzystana. Lubię takie dziewczyńskie klimaty. Dziś wiele osób patrzy na Chanel, a zwłaszcza na perfumy jako na produkty dla ciotek-klotek. Tymczasem Gabrielle Chanel była prekursorką nowoczesnych trendów w modzie. W życiu prywatnym podobnie. Zanim był dom mody Chanel, była Gabrielle. I do tego początku i przebudzenia ma nawiązywać nowa kompozycja o wdzięcznej nazwie Gabrielle.
Flakon jest, jaki ma być: elegancki, surowy, bez ozdób, słowem – szykowny. Niczego innego się wszak po Chanel nie spodziewam i tego właśnie oczekuję. Wspaniała ozdoba toaletki, uczta dla oka. Dobrze to wygląda. To co jest w środku?
Ech, środek nie zachwyca. No, nie zachwyca.
Głównym elementem kompozycji są 4 białe kwiaty, czyli jaśmin, ylang-ylang, tuberoza i kwiat pomarańczy. Przeczuwałam więc, że będzie słodko, może ciut gorzko, ale przede wszystkim „kwietnie” i momentami aż ciężkawo – takie skojarzenia przywodzą mi na myśl perfumy z rodziny białych kwiatów. I nie pomyliłam się.
Już pierwsza styczność z perfumami tuż po psiknięciu na skórę – a weź pod uwagę, że Chanel tuż po psiknięciu to zawsze jest zapach, nigdy ten odurzający alkohol, który wypala nos – była kwiatowa. Perfumy na pewno stoją w opozycji do ikony, czyli „piątki”, która jest agresywna i narzucająca się. Jednak Gabrielle tylko z pozoru nie ma w sobie nic z No 5. To, co mają wspólne, to klasyczny sznyt. Daleko bardziej odczuwalny w „piątce”, ale równie wyraźnie wybrzmiewa w Gabrielle.
Gabrielle jest dla mnie i na co dzień, i na wieczór. Każdy mógłby polubić ten zapach. Nie jest nachalna, ale nie jest nijaka, choć nie zapada w pamięć. I to jest mój główny problem. Brak chemii między nami od samego początku nie wróży nam świetlanej przyszłości. Ale Gabrielle to właśnie zapach typu druga skóra. Taki zapach ma szansę wrosnąć w obraz danej kobiety, ale nigdy jej nie stłamsi. Dla kobiety, która go pokocha, może stać się jej oczkiem w głowie i już zawsze będzie do niego wracać, nawet jeśli na moment znajdzie sobie nowe perfumy.
Mnie Gabrielle nie zachwyciła i nie będę jej nosić.
Nuty: grejpfrut, czarna porzeczka, tuberoza, ylang-ylang, jaśmin, kwiat pomarańczy, piżmo, drzewo sandałowe
Nos: Olivier Polge
Premiera: 2017 rok
Pojemność: 50 ml EDP, 100 ml EDP
będę musiała powąchać przy najbliższej okazji :)
Autor
Warto, więc zahacz o perfumerię szybciej niż później.
Zapach standardowo rzecz gustu, ja jeszcze nie próbowałam ale zakochana jestem w Gucci Bloom i chcę go chcę. Bardzo fajny post, analiza dogłębna a dziś na zakupach ,,niuchnę”
Nie wiem ja rowniez jestem nieobiektywna w stosunku do produktow Chanell, kocham je wszystkie miloscia slepa, ale ten zapach na prawde mi sie podoba. Zazwyczaj nosze go kiedy wieczorem wychodze z mezem lub ogolnie wieczorami, niesamowicie rozbudza moje zmysly i juz teskno mi do swiat i wieczornych spacerow po osniezonych ulicach Zurichu <3 ja tam go kocham <3
Oczywiscie *Chanel :D
Autor
To są bardzo ładne perfumy, ale nie poczułam, że są moją drugą skórą. I tu właśnie objawił się mój brak obiektywizmu. Ponieważ Chance tak mi się podobają, oczekiwałam następcy tego zapachu, a tu są piękne perfumy, ale bez tego czegoś. Gdyby to nie było Chanel, pewnie powiedziałabym, że ładne i tyle. A tak jest zawód. Co nie zmienia faktu, że uważam tę kompozycję za bardzo dobrą.
Bardzo lubię czytać Twoje opisy perfum. Są zachęcające i nienabzdyczone ;-)
Autor
Dziękuję. To bardzo miłe słowa.