Gdy Zalotka czyta taki opis: „Niewiarygodnie sexy. Całkowicie glamorous. Sekret kobiecości”, to jej się rzęsy prostują. Na szczęście najpierw sięgnęła po produkt, a dopiero później znalazła ten opis.
Włoska marka Deborah chwali się nowym produktem – błyszczykiem D-Gloss. W świecie błyszczyków ciężko zaistnieć, bo jest ich cała armia, a w takim natłoku niełatwo się przebić. Zalotka wieszczy jednak tym błyszczykom co najmniej taką karierę, jaka jest udziałem podobnych produktów Lancome czy Bourjois.
Sympatycznie wyglądające opakowanie jest praktyczne – duża płaska zakrętka pewnie spoczywa w dłoni. W beczkowatym przezroczystym słoiczku zamknięto dziesięć bardzo ładnych kolorów. I tu uwaga! Te błyszczyki są półtransparentne – kolorem 04 fuxia style nie da się osiągnąć efektu, jak na reklamie! Za to Deborah ma minus. I to potężny.
Błyszczyki bronią się jakością. Są niemal niewyczuwalne na ustach – nie ma uczucia lepkich warg, a i ścierają się niezauważalnie.
D-Gloss są wzbogacone o składniki odżywcze – zawierają olejek z pestek wiśni. W efekcie usta są rzeczywiście miękkie i nawilżone.
I bardzo ładnie błyszczą! Przetestowane przez Zalotkę :-)
Chętnie obejrzałabym zdjęcie zrobione przez którąś z Was lub Zalotkę z pojemniczkiem tego błyszczyka, ponieważ te, które są w mojej drogerii wyglądają na podróby… Jakieś marne mają opakowanie. Zdaje mi się, czy rzeczywiście nieciekawe mają tubki?
Uwielbiam tą firme. :)
Błyszczyków jeszcze nie miałam okazji wypróbować, natomiast podkład owszem. Dotąd nie miałam lepszego. ;)
Polecam serdecznie.!
a mi się właśnie podoba taki kolor jak na reklamie, szkoda, że nie ma takiego efektu…
Już naprawiam błąd: cena to ok. 40 zł
no dobrze, a ile kosztuja?