Maseczka w płachcie z ekstraktem z miodu. Brzmi super! W ciemno wzięłam Manefit, z góry zakładając, że asortyment w krakowskim sklepie Ojeju powinien być tylko z dobrym składem. Nie zawiodłam się, a co więcej, okazuje się, że psim swędem załapałam się na produkt określany jako jeden z najlepszych na rynku maseczek w płachcie.
Maseczka ma najcieńszy materiał, z jakim się dotychczas spotkałam. Jest nasączona ekstraktem z miodu, który jest silnym antyoksydantem. Ma działanie nawilżające i odżywcze.
Maseczka nadaje się dla skóry suchej, odwodnionej, ale też potrzebującej po prostu nawilżenia. Miód jest znany z właściwości przeciwzapalnych, więc maseczka jest polecana także dla cer problematycznych.
Lekka esencja dobrze się wchłania, jednak pozostawia na buzi nieco lepką warstwę wyczuwalną przy dotknięciu ręką, ale nie dającą wrażenia ciężkości. Skóra jest wyraźnie nawilżona i rozświetlona, może nawet lekko rozjaśniona.
Esencję, która pozostała w opakowaniu, można nałożyć na szyję i dekolt. Po użyciu maseczki należy nałożyć krem nawilżający – inaczej skóra będzie napięta i zacznie tracić swoje nawilżenie.
Cena: 15 zł
Maseczki w płachcie zagościły na dobre w naszych kosmetyczkach i chyba każda z nas choć raz próbowała tego sposobu pielęgnacji. Początkowo uznawałam je za przejściową modę. Mam kilka takich produktów na podorędziu i stosuję je zwykle raz w tygodniu, gdy widzę, że skóra ma swoje niezaspokojone potrzeby. Trzeba im jednak przyznać, że są drogie i jednorazowe, a właśnie jednorazowości staram się unikać, nie tylko w kosmetykach. Z tych powodów z maseczek w kremie raczej nie zrezygnuję.
Bardzo lubię maski w płacie! Tej jeszcze nie miałam, ale kto wie.. może wypróbuję. :)