Czasy, gdy zmywanie makijażu wykonywałam wodą i mydłem dawno minęły. Zgodnie z aktualnie wyznawaną przeze mnie „filozofią” demakijaż to istotna część pielęgnacji – nie do pominięcia i nie do traktowania po macoszemu. Wypróbowałam kilka sposobów oczyszczania twarzy:
Demakijaż pielęgnacyjny
Olejowa metoda demakijażu to moje odkrycie, z którym szybko się nie pożegnam. W eko pudełku z kosmetykami znalazłam olejek GoCranberry, którego używam niezmiennie od tamtej pory. Początkowo zmywałam tłustą warstwę olejową żelem do mycia twarzy, ponieważ bałam się zatkanych porów. Teraz już tego nie robię. Opłukuję twarz z nadmiaru olejku, osuszam ręcznikiem i nakładam krem. Dawno nie byłam tak zadowolona ze stanu mojej skóry.
Demakijaż klasyczny
Klasyka, czyli mleczko i tonik. Jako nastolatka sądziłam, że najpierw należy użyć toniku, a dopiero potem mleczka, żeby skóra nie była sucha. Mama przyjrzała się kiedyś moim zabiegom pielęgnacyjnym i sprostowała moje myślenie. Ja naprawdę tarłam tusz do rzęs tonikiem. Aż wacik nie był czysty :-) Dziś nie korzystam już z takiej metody demakijażu.
Demakijaż minimalistyczny
Płyn micelarny, czyli „cudowna” woda, która pozwala usunąć wszystkie zabrudzenia oraz makijaż, pod warunkiem, że pozwoli się jej zadziałać. Najlepszy sposób to nasączyć waciki płynem micelarnym, położyć na oczach i odczekać. W tym czasie płyn „poluzuje” makijaż, zacznie go rozpuszczać i możliwe będzie zdjęcie całej maskary jednym pociągnięciem wacika. Jak to się dzieje?
Płyn micelarny działa dzięki micelom, czyli cząsteczkom, które w związku ze swoją budową „przyciągają” różne zanieczyszczenia. Regularne przemywanie skóry płynem micelarnym może być bardzo korzystne dla cery, która stanie się miękka i sprężysta.
Demakijaż szybki
Żel do mycia twarzy to szybki sposób demakijażu. Zwykle korzystam z kosmetyku męża, gdy jestem już zbyt zmęczona na cokolwiek innego lub.. gdy nie spakuję swojej kosmetyczki na wyjazd.
Drugim sposobem na szybkie usunięcie makijażu są chusteczki do demakijażu. Próbowałam kilka razy, ale w moim przypadku się nie sprawdzają, Ich działanie opiera się raczej na ścieraniu makijażu, a nie na jego „rozmoczeniu”, „poluzowaniu”, bo nie zawierają tyle produktu. To tylko cienkie jak papier chusteczki ledwie nasączone produktem do demakijażu. Ja stosuję tylko w awaryjnych momentach.
Demakijaż technologiczny
Glov, czyli demakijaż wodą i ściereczką. Serio. Bez żadnych kosmetyków. Mokrą rękawicę Glov przykładam do twarzy, daję jej moment i ścieram makijaż. Tusz do rzęs schodzi po dwóch, trzech pociągnięciach. Po użyciu rękawicę trzeba umyć zwykłym mydłem i wysuszyć – znów jest czysta jak nowa i gotowa do użycia. Mimo całej technologii, która stoi za tym produktem (stworzyła go Polka!), wciąż chodzi tu o tarcie. Sama woda nie daje tego poślizgu, który chroni skórę przed naciąganiem. Glov to idealne rozwiązanie w podróży, na wakacjach, weekendowym wypadzie czy w chwili wielkiego lenia.
Chyba każda z nas zaczynała od wody z mydłem. Moja mama do dziś zresztą tak robi. A potem zaczęłyśmy się starzeć i wiadomo.
O-o..,, a to glov to takie fajne? widziałam gdzies to i myślałam, ze to zwykły ręcznik
Ja mam większą wersję i lubię Glov, ale nie używam wokół oczu, bo trzeb naciągać mocno skórę – wiadomo że to źle bo będą zmarszczki.
Nigdy! Chociaż to jedyny sposób, żeby obudzić się w pełnym mejkapie, jak aktorki w filmach :)
Bardzo przydatny przewodnik – dzięki! Moja demakijażowa historia jest podobna – kiedyś robiłam to byle jak i niechętnie, czasem nawet wcale. No ale jak człowiek ma 23 lata to myśli, że zawsze będzie mieć skórę 23-latki ;)
Teraz jestem na etapie fascynacji mleczkiem arnikowym Sylveco, które rozpuszcza tusz cudownie szybko, nawilża i nie szczypie. A potem muszę umyć twarz czymś pieniącym i ciepłą wodą. Inaczej nie jest umyta ;)
I pamiętaj! Nie idź spać w makijażu ;-)