Usta wracają na pierwszy plan! Jesienią modne są wyraziste kolory warg. To trend dla mnie – od dawna zadręczam otoczenie pytaniem: czy ta szminka nie jest za ciemna na dzień? Bez względu na odpowiedź i tak noszę ją do wieczora :-)
Przy okazji chcę ogłosić wielki powrót konturówki. Dotychczas przeze mnie uznana za relikt przeszłości i kosmetyk dla starszych pań, konturówka do ust wraca w glorii i chwale jako jedyny kosmetyk, który daje absolutną pewność, że szminka jest tam, gdzie powinna być.
Wśród moich najnowszych odkryć znajdują się:
– konturówka do ust Make Up Factory z jesiennej kolekcji
Konturówka jest w kolorze tzw. brudny róż. Dzięki temu pasuje do wszystkiego! Używam jej do błyszczyków, aby nie spływały; kiedy stosuję poamdkę, rozcieram konturówkę na całe wargi, aby nadać im jednolity kolor.
Cena: ok. 44 zł
– pomadka Pupa Diva’s Rouge w kolorze miedziano-oranżowym (nr 15)
Fantastycznie się nosi – nie zbiera się w załamaniach warg i nie rozmazuje, mimo że nie jest to szminka o przedłużonej trwałości. Ma piękny nasycony kolor i ćwiczy moją cierpliwość: muszę ją nakładać bardzo dokładnie i to pędzelkiem! Nie wiem jak, ale wygospodarowałam na to kilka minut podczas porannej toalety. Szminka zwraca uwagę – wszystkie spojrzenia ukradkiem kierują się na moje usta. Nie mam odwagi zostawić ich w macie, więc na pomadkę stosuję błyszczyk. Zyski podwójne, bo pomadka Diva’s Rouge mogłaby lepiej nawilżać, a tak błyszczyk chroni moje wargi przed wysuszeniem.
Cena: ok. 65 zł; 12 kolorów
po co używać niewidocznej konturówki?
Mam podobny kolor konturówki z Lirene.
Jestem od niej uzależniona :D.
Ja pomimo, że lubię używać intensywnych pomadek (czerwone) to jakoś nigdy nie stosowałam ich w parze z konturówką. Bałam sie, że uzyskam sztuczny, przemalowany look. Aczkolwiek konturówki w naturalnych kolorkach są świetne, zwłaszcza do błyszczyków :)