Od Mediolanu po Nowy Jork po wybiegach spacerują nieletnie. Ich chłopięce sylwetki pozwalają tworzyć stroje, których kreatorzy nie muszą się liczyć z wypukłościami ciała. Ale ja nie o tym.
Młodość i dziewczęcość na buziach tych małych kobietek często podkreślana jest… brakiem makijażu. Poza przypadkami artystycznej kreacji, feerii barw na powiekach lub geometrycznych linii ich twarze są jakby nietknięte nie tyle ręką makijażysty, co przemysłu kosmetycznego w ogóle. A w szczególności mam tu na myśli nieregulowane brwi.
Jasne włoski rosnące grubą linią aż do ruchomej części powieki. Ach! To moja ostatnia obsesja. Próbowałam i ja, bo wiosna to dobry moment na zmiany: schowałam wszystkie pęsety, zaopatrzyłam się w odżywkę-żel do układania brwi Ace of Face, ale to na nic. Moje brwi rosną za wolno i nie tam, gdzie trzeba. Popatrzę sobie zatem na zdjęcia, a wkrótce wybiorę się do kosmetyczki celem uregulowania linii brwi:
Całkiem jak Breżniew. Fuj.