Lubię kawę. Tę poranną z dużą ilością mleka. Uwielbiam piankę na cappuccino, o którą walczę na łyżeczki z moją córką. Macchiato przy pracy. Espresso mogłabym wychylać co godzinę.
Są miejsca na świecie, gdzie picie kawy jest wpisane w genotyp mieszkańców. Tak, picie espresso w Rzymie nigdy nie skończy się wlaniem w gardło płynu o posmaku wody, w której wypłukano ścierę do podłogi. Dziś w piekarni oddałam pani kubek z taką właśnie cieczą i kulturalnie zasugerowałam, że powinna koniecznie wyczyścić ekspres.
Zamawianie kawy w nowym miejscu zawsze jest obarczone ryzykiem porażki. I nie chodzi tu tylko o podłą jakość kawy czy fatalny sposób podania, np. dwie saszetki cukru i brak szklaneczki z wodą do espresso. Najczęściej spotykam się z sytuacją, gdy po posiłku kelnerka upewnia się: „espresso, czyli taka malutka kawusia” i potwierdza zamówienie gestem dłoni sugerującym, że poda mi kawę w naparstku dla Calineczki. Zawsze zastanawia mnie ta asekuracja – czy miała do czynienia z klientami, którzy zamawiając espresso oczekiwali dzbanka z kawą z ekspresu? Eleganckie serwowania kawy jest wyzwaniem.
Do picia kawy też się dojrzewa. Ewolucja zwykle zaczyna się od śniadaniowej kawy zbożowej, przez rozpuszczalne granulki, słodzoną i upstrzoną dodatkami kawę (napój mleczny z kroplą kawy) w modnych kawiarniach sieciowych. Niektórzy w swych poszukiwaniach smakowych docierają do źródeł, czyli do małej czarnej, ale powiedzmy to szczerze – taka kawa musi być dobrej jakości, aby dało się ją wypić bez skrzywienia. W ogóle jakość pitej kawy wydaje się mieć drugorzędne znaczenie w zderzeniu z otoczką: miejscem, gdzie ją kupujemy, sposobem podania, wreszcie samym jej spożywaniem.
Bo do kawy trzeba usiąść. Choć na moment. Moda na wielkie kubki z całodziennym zapasem kawy, z którym biega się po mieście, budzi mój uśmiech. Jako entuzjastka kawy pozostanę przy swoim zwyczaju zasiadania do kawy przy kawiarnianym stoliku. Z książką, gazetą, kalendarzem lub telefonem, np. przeglądając ciekawe linki do kawy.
A Wy jak lubicie pić kawę?
Mój hit to ludzie, którzy dopełniają filiżankę espresso… letnią wodą, którą dostali w drugiej szklaneczce ;)
Kiedy pracowałam w kawiarni, ZAWSZE upewniałam się, czy klient zamawiający espresso wie, co zamawia. Teraz pewnie jest już lepiej, ale wtedy co drugi klient szeroko otwierał oczy, kiedy dostawał malutką filiżankę.