Wykończona po całym dniu spędzonym w pracy wracam do domu. Gmeram kluczami w okolicach zamka i przy świetle ekranu telefonu komórkowego wchodzę do mieszkania, przeklinając zepsute od miesiąca światło na klatce.
Torebka ląduje na podłodze, zzuwam pijące szpilki w drodze do kuchni. Rzucam się na zmrożony sok z lodówki i nie odrywając ust od butelki wbiegam do łazienki, do mojego królestwa.
Uff, jestem u siebie. Omiatam spojrzeniem swoje skarby i już wiem, że wieczór będzie udany.
Zaczynam od napełnienia wanny wodą. Dziś dodam kilka kropel zmiękczającego różanego olejku do kąpieli. Zaczernione od butów rajstopy, przepocona bluzka z resztkami obiadu oraz spódnica z długopisowym esem-floresem lądują w koszu na brudy. Ja zanurzam się w ciepłej, pachnącej wodzie. Szybkimi, kolistymi ruchami namydlam gąbkę i mocno szoruję całe ciało. Mydliny spłukuję zanurzając się i wynurzając bardzo szybko. Prycham przy tym jak źrebak.
Kilka chwil na relaks z zamkniętymi oczami i przystępuję do dzieła. Lubię systematykę, więc zaczynam od dołu. Chwytam pumeks i zapamiętale trę pięty i zrogowaciałą skórę pod palcami. Potem biorę maszynkę i bardzo dokładnie golę kształtne łydki, wystające kolana i nieco potężne uda. Pianka do golenia zbiera się w małe kępki, robiąc z różanej kąpieli zupę. Przyjemności się skończyły. Wyciągam korek i puszczam świeżą wodę, w której opłukuję głowę umytą szamponem do włosów mieszanych – tłustych u nasady i suchych na końcach. Nakładam odżywkę i wychodzę z wanny.
Wycieram się świeżym białym ręcznikiem, z drugiego, mniejszego robię turban. Przede mną najtrudniejsze zadanie. Sięgam po plastry do depilacji i… Same wiecie, co dalej, a tym, którzy nie wiedzą, nie polecam.
Nieco obolała sięgam po płatki kosmetyczne i mleczko do demakijażu. Starannie wycieram nim twarz i szyję omijając okolice oczu i ust. Sięgam po kolejne waciki i dwufazowym płynem zmywam wiśniową maskarę i stalowoszare cienie. Ten sam los spotyka szminkę z błyszczykiem w kolorze cappucino. Nakładam chłodny kompres z energizującym tonikiem dla skóry delikatnej, a potem czwartym palcem wklepuję w policzki krem na noc. Tym samym palcem wklepuję osobno krem pod oczy, na szyję i dekolt oraz w okolice ust. Na brwi i rzęsy nakładam odżywkę z rycyną.
Wracam do moich zapomnianych (tylko na chwilkę) krągłości! Łydki nacieram intensywnie nawilżającym kremem, w uda wsmarowuję aktywną piankę przeciw cellulitowi, a na nią kładę serum wyszczuplające. Pupę i brzuch smaruję kremo-żelem na rozstępy. Jeszcze tylko aktywny tonik na biust i krem-masło o zapachu białej czekolady na ręce. Paznokcie i skórki masuję olejkiem zmiękczająco-nawilżającym, a w dłonie wkremowuję mineralny krem.
Gdy kładę się na łóżku, chwytam jeszcze krem do stóp i przez kilka minut masuję nogi. Teraz mogę już włączyć telewizor i obejrzeć jakiś serial. A nie! Już po północy! Pora się kłaść. Ile to trzeba zachodu, aby być nieskazitelną… ;-)
U mnie podstawą dobrej kąpieli jest porządny płyn – ostatnio kupiłam Bagno Doccia dei Sensi z collistara – w douglasie zaplacilam 63 zl, ale naprawdę warto!:)
to samo pomyślałam, ja zawsze zaczynam od demakijażu, a potem myję twarz specjalną pianką oczyszczającą (dla cery suchej), nie wyobrażam sobie nie przemyć twarzy wodą, przecież żadne kosmetyki tak nie odświeżą jak woda.
Hmmm dziwne jak dla mnie jest zmywanie makijażu dopiero po kąpieli. przecież pod wpływem pary wodnej pory się rozszerzają i wtedy zamiast oczyścić zasysają makijaż….
To nie jest zachód do bycia piękną, tylko pielęgnacja. Może nie podstawowa ale rozszerzona xD
Co prawda ja nie mam tyle kasy by to wszystko kupić, ale miło poczytać.. ;)
kiedy zacząłem czytać ten artykuł brzmiał jak takie powiadanie erotyczne: gmeram itd.
nie wiem jak można sądzić, że różnorodność kosmetyków nakładanych na ciało przed snem, świadczy o tym czy jest się pięknym czy brzydkim…
szczerze mówiąc trzeba mieć troche pojęcia (i pieniędzy przy okazji ;D), jakich kosmetyków używać, żeby przyniosło to zadowalające skutki.
pozdrawiam autorkę tekstu i życzę dalszego odkrywania przyjemności w jej własnym kosmetykowym królestwie ;)
hmmm no ja też nie mam tyle zachodu żeby być piękną, z tego wynika że autorka tego newsa musi byś albo strasznie brzydka albo strasznie zaniedbana żeby tyle kosmetyków na siebie nakładać
Bardzo ładnie napisane . Ja nie mam aż tyle zachodu codziennie . Na szczęście