Dziennie odbieram ok. 15 połączeń przez telefon. Większość z nich to krótkie rozmowy w stylu: dzień dobry, przed chwilą wysłałem pani maila. Zwykle odpowiadam: widziałam, ale nie wiem, co pan napisał, bo gdy go czytałam, przerwał mi telefon od pana. To najczęściej powoduje lekkie zmieszanie u rozmówcy. Ale po chwili bieży mi z pomocą i opowiada, o czym przed chwilą do mnie napisał. Aaaa!
Zalotka na Facebooku – nie przegap kolejnego wpisu.
Czytałam – gdzieś mi zaginął link – o idei, zgodnie z którą telefonowanie do kogoś w godzinach pracy jest zachowaniem nie tyle nieuprzejmym, co nachalnym. Oznacza ni mniej, ni więcej, że mój czas i moja praca są ważniejsze od tego, co ty robisz i ja mam prawo ci przerwać. Telefonując oczekuję, że rzucisz swoje zajęcia i odpowiesz na moje pytania.
Początkowo sądziłam, że jest to podejście nieżyciowe i prezentuje daleko posunięty egoizm. Dziś nie jestem już tak ostra w swoich sądach i uważam, że to asertywne podejście.
Mój telefon stał się moim wartownikiem. Przeważająca większość ludzi oczekuje natychmiastowej odpowiedzi na wiadomości i maile. Jednak jeżeli oddzwonię po kilku godzinach, mój rozmówca często nie pamięta, po co dzwonił lub sprawa jest już nieaktualna. Nie postuluję tu oczywiście olewania kontaktujących się. Nie. Więcej – stoję na stanowisku, że na wiadomości, telefony, e-maile należy odpowiadać najpóźniej w ciągu 24 godzin. Jednak nie każdy telefon musi być odebrany.
Mój kuzyn jest handlowcem i robi trasy po Polsce. Zawsze wtedy dzwoni do mnie i wisimy na telefonie a z dwie godziny. Potem się dowiedziałam, że jego żona ma w pracy wyłączony telefon, bo… pracuje. I teraz jak tak sobie połączę tę gadatliwość jej męża i że w pracy jest praca do wykonania, to się czuję jak jeleń.
Najpierw sobie pomyślałam, że to głupie ale teraz nie jestem już taka pewna, że to głupie. No bo tyle czasu marnujmy na na telemarketerów, na opowiadanie co on zrobil i powiedział, na słuchanie co zrobil i powiedział mąż przyjaciółki, że zaczynam widzieć sens wtym.
Moi bliscy szanują fakt, że w godzinach pracy pracuję, ale nauczyłam ich tego konsekwentnym powtarzaniem „Coś pilnego? To oddzwonię potem”, więc jeśli dzwonią, to znaczy, że naprawdę jest sprawa.
Telefony komórkowe naprawdę nie są po to, żeby dowolna osoba mogła Ci przeszkodzić w dowolnym momencie. A przynajmniej ja nie uważam, że po to są.
Dokładnie mam tak samo. Tyle telefonów, a nawet jak nie odbiorę, to mi siedzi w głowie, że muszę oddzwonić, bo to nieładnie. Wolałabym czasem odciąć się od świata i wyłączyć telefon na cały dzien.