Woda radości

Giorgio Armani nie należy do moich ulubionych kreatorów perfum. Nie zachwycam się także jego projektami z wybiegu. Od dawna omijałam nowinki w jego imperium kosmetycznym ale Acqua di Gioia ociepliła nieco nasze chłodne relacje. Już przy pierwszym, jedynie wizualnym, spotkaniu zaciekawiła mnie butelka najnowszego perfumiarskiego dzieła tego kreatora. Prosta, czysta, szczupła. Przypomina wyłowiony z górskiego potoku otoczak. Co jest w środku?

Esencja radości – to chciał osiągnąć Giorgio Armani, a trzy perfumiarskie nosy: Loc Dong, Anne Flipo and Dominique Ropion miały wykonać to zadanie. Cała kompozycja opiera się na woni świeżo zmiażdżonych liści mięty. Limonka dodaje cytrusowej świeżości. Niemal natychmiast ta lekkość i rześkość zostaje złamana bardziej zmysłowymi nutami: jaśminu, różowego pieprzu, peonii. Nietuzinkowe połączenie z drzewem cedrowym i brązoywm cukrem oraz żywicą labdanum, która jako jedna z niewielu roślin posiadła zapach właściwy zwierzętom, daje przyjemną całość. Perfumy są klasyfikowane jako morskie, przejrzyste, wodne, ale mają cieplejszą głębię i delikatną słodycz. Mocno wyczuwalne i niemal wyizolowane jest balsamiczno-ambrowe labdanum z nutą skórzaną.

[wp_ad_camp_1]

Zapach nosi się dobrze przez caly dzień – nie narzuca się, nie przekrzykuje, nie wymaga wyszukanej toalety. Lubię takie zapachy zużyć, z rzadka do nich wracam, bo wciąż pojawiają się nowe. Acqua di Gioia ma jednak szansę przylgnąć do skóry na stałe i stać się nierozerwalnym elementem stroju. Nie mojego, ale może Wy będziecie bardziej wierne Armaniemu.

Poniżej filmik promujący nowe perfumy. Modelka to Emily DiDonato, a klip kręcono na wyspie Antigua, gdzie Armani ma swoją willę:

1 komentarz

  1. emila19882
    6 stycznia 2011 / 14:35

    jestem na „nie” co do tego zapachu..

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.