Jest coś satysfakcjonującego w pustym opakowaniu po kosmetyku. Po pierwsze, zużyłam, a więc spełnił moje wymagania. Po drugie, dobrze zainwestowałam. Po trzecie, mogę kupić coś nowego! Niestety, nie zawsze jest tak dobrze. Zbyt często punkt pierwszy i drugi nie są spełnione.
Wyleczyłam się już z trzymania w szafce kosmetyków, które nie spełniają swojego zadania. Wyrzucam zwykle takie produkty na bieżąco, ale jakiś czas temu postanowiłam je zebrać w jednym pudełku, aby zobaczyć, ile tak naprawdę wpadek zaliczam. Co uzbierałam w ciągu ostatniego kwartału?
Poniżej przypadkowy mix zarówno kosmetyków, które zużyłam do ostatniej kropli, jak i takich, które po okresie testowym lądują w koszu, ponieważ nie spełniają swojej funkcji.
Łagodny żel-pianka do mycia twarzy Tołpa Simply, czyli prosta pielęgnacja
Świetny produkt o wyważonym działaniu – dobrze oczyszcza, ale nie ma uczucia ściągnięcia i wysuszenia. Bardzo delikatnie pieni się i łatwo spłukuje. Seria Simply ma ułatwiać pielęgnację i być odpowiedzią na codzienne potrzeby skóry wrażliwej. Żel-pianka ma oczyszczać, odświeżać, koić podrażnienia i nawilżać. To, co ja mogę potwierdzić to na pewno bardzo przyjemne uczucie świeżości, oczyszczonej cery, która nie reaguje wypryskami. Nie wiem, czy może ukoić podrażnienia, ale na pewno ich nie powoduje, co dla mnie jest ogromnym plusem, bo nie cierpię kosmetyku, który oczyszcza mnie do czerwoności.
Produkt kupiłam w Biedronce za niecałe 10 zł i od tej pory nie widziałam tej serii nigdzie. Co za pech.
Peeling orzechowo-cukrowy Seyo, czyli pułapka skojarzeń
Z czym mi się kojarzy peeling cukrowy? Z gęstym produktem. Dodatkowo orzechowy, a więc super – nie ma tych plastikowych drobnych kuleczek, tylko naturalny proszek z łupin orzechów – zawsze to bardziej przyjazne i dla skóry, i dla środowiska. Niestety, te skojarzenia zawiodły i okazało się, że mam w ręce coś zupełnie innego.
Dodam, że kupowałam w atmosferze niezadowolenia dziecka nr 2 oraz skrajnego znużenia dziecka nr 1. Peeling stał za ekspedientką przy kasie w Drogerii Natura. Nie miałam więc chwili, by mu się przyjrzeć. W składzie: na drugim miejscu SLS, którego staram się unikać, jak mogę. Ponadto peeling jest wodnisty. Nałożony nawet na suche ciało, gdzieś znika i efekt jest żaden. Adieu, oszuście!
Głęboko nawilżająca maska na tkaninie Hada Labo, czyli ulegam modzie
Maseczka w płachcie – najmodniejszy gadżet ostatnich czasów. Nie znalazłam jeszcze idealnej i poszukiwania trwają. Nie wiem tylko, czy prędzej się nie zniechęcę. Natrafiłam na maseczkę Hada Labo. Udało mi się ją wygodnie ułożyć na twarzy. Zdjęłam po kwadransie i zgodnie z instrukcją pozostawiłam resztki niewchłoniętego płynu na twarzy.
Moja twarz świeciła się po tym wieczornym zabiegu do samego rana. Maseczka nawilża, bo nie miałam ściągniętej cery, ale żadnych cudów nie zauważyłam. Nie było tego uczucia odżywienia i wzrostu sprężystości cery, który cenię.
Odkryłam, że jest także druga jej wersja, hialuronowa. Być może będzie to strzał w 10 np. jako maseczka przed makijażem. Będę testować.
Antyperspirant w sztyfcie Deoball Bloom Rose Perfecta, czyli nie tylko opakowanie się liczy
„Innowacyjny antyperspirant w oryginalnym sztyfcie prosto z Japonii!” – tak, teraz azjatyckie sposoby na pielęgnację są w modzie (przeczytaj koniecznie: Koreańska pielęgnacja nad Wisłą). Skusiło mnie opakowanie – różowa kuleczka, wszystkie informacje o tym, że po zastosowaniu tego specyfiku na 72 godziny staniesz się bezwonną istotą wydzielającą z siebie jedynie lekki zapach kwitnącej róży zostały zapisane na kartoniku. Sam dezodorant jest estetycznym gadżetem do torebki.
Niestety, w środku znajduje się kremowy sztyft. Po zastosowaniu na skórę wciąż jest niewidoczny. Jednak po kilku godzinach odkryłam, że moje pachy, bluzka oraz bielizna są białe. Tak, nie spociłam się, ale i tak wszystko trzeba solidnie wyprać. Dawno już zarzuciłam sztyfty – jeszcze w liceum – i jestem wierna dezodorantom w kulce.
Krem natłuszczający do twarzy i ciała Atoderm Bioderma, czyli sprawdzone rozwiązanie
Krem wylądował w mojej łazience po konsultacji z dermatologiem w sprawie skóry synka. Moje dziecko miało silną reakcję alergiczną. Kiedy już wytypowałam potencjalnego winowajcę i usunęłam z diety dziecka, trzeba było przywrócić równowagę skóry, by mój kilkulatek znów był mięciutki jak kaczuszka. Atoderm wszedł do pielęgnacji także starszaka, czyli 6-letniej córki, a i ja zaczęłam dzieciakom podkradać ich balsam.
Krem Atoderm (jest także balsam) ma bardzo dobre właściwości natłuszczające, więc nadaje się dla skóry suchej, odwodnionej. Nie jest tłusty, gładko się rozprowadza i szybko wchłania. Jest bezzapachowy. Ma wygodnie opakowanie w pompce, więc przy wieczornej pielęgnacji dzieciaków jest bardzo wygodny. Właściwie nadaje się do pielęgnacji skóry od stóp do głów.
Nie lubię takich wodnistych peelingów, nic nie robią :(
Zgadzam się z tym, co napisałaś na samym początku! :D Ja jestem skrajnie dumna, gdy tylko uda mi się „wykończyć” kosmetyk :D
Mnie też się zdarza testować nowe kosmetyki i często niestety mi nie podchodzą. Peelingi przygotowane w domu wydają mi się lepsze od tych sklepowych. Co do antyperspirantów w sztyfcie mam podobne doświadczenia. Teraz zamiast sztyftu kupiłam sobie kulkę z drogerii betterland. I o dziwo jest bardzo dobry jest naturalny więc mnie nie podrażnia jest też bezzapachowy bo zapachów antyperspirantów nie znoszę.
Autor
Powiedz coś więcej o dezodorancie. Szukam nowego.
Jak już pisałam jest naturalny dlatego się na niego skusiłam. Nie zostawia plam pod pachami i szybko zasycha. Czasami jak używałam innych dezodorantów to mnie swędziła skóra pod pachami, a ten tego nie powoduje.
Ta maseczka jest japońska? Gdzie ją dorwałaś?
Autor
Cała seria wraz z kremami i innymi kosmetykami jest w Rossmannie.
W życiu bym nie pomyślała, że ta kulka to antyperspirant, tak bardzo przypomina EOS, że myślałam, że to jakaś tańsza wersja tego balsamu. A peelingów cukrowych całym sercem nie lubię, jeśli cukrowy to robiony samemu, te niby naturalne cukrowe to najgorsza jakość peelingów :/
Autor
Nie zgodzę się, że naturalne cukrowe peelingi są złej jakości. Także lubię ukręcić jakiś peeling w domu, ale zwykle dlatego, że właśnie skończył mi się peeling sklepowy.
Piling orzechowy wyglądał zachęcająco – szkoda, że takie rozczarowanie… Zawsze można też zmieszać oliwę ze zmieloną kawą – efekt zniewalający, a jakie doznania zmysłowe! Pozdrawiam serdecznie :)
Autor
Też lubię domowe peelingi. Kawę mieszam zwykle z olejem kokosowym: http://zalotka.pl/recenzje/cialo/domowy-peeling-ulepszony/
Szkoda, że peeling Seyo się nie sprawdził, bo na półce wygląda zachęcająco.
Jeśli maseczki to oczywiście holika holika z Korei. :)
Co do orzechowo-cukrowych przysmaków to tylko słodycze w takim mixie!
Zalotko, opiszesz nam maseczki holika holika? która Twoim zdaniem najlepsza.
miałam tę drugą maseczkę Hada Labo w czerwonym opakowaniu ale także zostawia bardzo świecącą skórę. nie podoba mi się taki efekt a zmywanie maseczki po jej nałożeniu wydaje mi się, że bez sensu.
Dawno temu używałam kosmetyków Tołpy ale nie przypadły mi jakoś szczególnie do gustu :)
Żadnego z tych kosmetyków do tej pory nie znałam i nie używałam, swego czasu z Tołpy miałam jakieś kosmetyki do twarzy. Moją obecnie ulubioną marką jest Bandi, którego siedziba znajduje się po sąsiedzku z miejscem, w którym mieszkam. Jeden z ich kremów wyleczył moje problemy skórne, których żaden dermatolog nie chciał wyleczyć.
O maseczkach na tkaninie czytałam całkiem nie dawno, ciekawa propozycja :)
Nie znam żadnego z tych produktów, ale bardzo zaciekawił mnie ten dezodorant. Ma naprawdę urocze opakowanie. Zapach kwitnącej róży musi być bardzo przyjemny. Muszę się zainteresować tym kosmetykiem. Pozdrawiam ciepło. :)
Ładne ma opakowanie ten dezodorant, to fakt, tylko szkoda, że aż tak się nie sprawdził. Żel-pianka do mycia twarzy od Tołpy zaciekawił mnie, ciekawe, czy da się go jeszcze gdziekolwiek znaleźć:)
Autor
Na pewno jest do kupienia w e-sklepie Tołpa, ale stacjonarnie nie wiem.
Niestety chyba takie wpadki kazdemu z nas sie zdazaja :( oby jak najrzadziej :)
Ja chetnie przygarnelabym Tolpe, bede musiala jej poszukac :)
Autor
Była w Biedronce. Gdybyś na nią natrafiła, daj znać!
Też zdarza mi się nietrafiony produkt ale staram się znaleźć dla niego inne zastosowanie, hm np. krem do stóp? Z dezodorantem w sztyfcie chyba miałabym również kłopot. :-)
Autor
Też tak robię najczęściej z kremami do twarzy. Nie wyszło na buzi, może bedzie lepiej na nogach. Sztyft i peeling niestety nie dają takiego pola do popisu ????
Hmm… Nie do końca to rozumiem, bo sama zużywam wszystko, co kupię… No chyba, że wystąpiłaby jakaś reakcja alergiczna, tak jak w przypadku synka, ale do tej pory nigdy mi się coś takiego nie przytrafiło. Pozdrawiam!
Autor
Również nie lubię marnotrawić pieniędzy, ale przede wszystkim nie znoszę poświęcać czasu i mnie na nietrafione zakupy. A czasem zdarzy się wpadka, a ta z peelingiem jest znaczna. Zużyłam połowę, reszty nie chcę, ponieważ nie spełnia swojego zadania. Sztyft Perfecty brudzi ubrania, a że noszę sporo granatów i szarości, nie chcę zrujnować ciuchów, bo dezodorant okazał się nietrafiony. To tylko dwa produkty z 5. W reszcie widać denko ????