Nie jestem pewna, czy to koniec ery połyskliwych spojrzeń, ale ogłaszam, że matowe cienie wracają do łask! Przede wszystkim do łask producentów. Po latach podobnych, niemal identycznych kolekcji makijażowych składających się z perłowych lub iskrzącysh brokatem cieni do powiek, wróciła moda na matowe spojrzenie.
Już od pewnego czasu nudziły mnie świetliste palety. Wolałam pomalować powieki naturalnym ale matowym odcieniem wyszperanym w jakiejś makijażowej kolekcji typu „nude look”. O innych kolorach mogłam tylko pomarzyć. Mogę powiedzieć, że osiągnęłam stan nasycenia blaskiem. I zdaje się, że rynek też, skoro kolejne marki wprowadzają do stałej oferty kolekcje matowych cieni do powiek.
Mnie wpadły w ręce dwie firmy: Revlon i Pupa.
Kolekcja Matt Extreme Pupa to 11 kolorów: biały, brzoskwiniowy, brązowy, różowy, granatowy, czarny, czekoladowy, pistacjowy, fioletowy, srebrny, szary. Trzy spośród nich to satynowe cienie, czyli jednak nie do końca matowe.
Matt Extreme noszą się bardzo dobrze: nie osypują, nie zbierają w załamaniach powieki, choć bledną! Bez bazy pod cienie po jakimś czasie z koloru zostaje jedynie wodnista poświata. Zawierają syntetyczny wosk, dzięki któremu delikatnie się rozprowadzają i łatwo łączą przechodząc z jednego odcienia w drugi. Mają lekko kremową konsystencję i przyjemnie się ich używa. Mnie do gustu najbardziej przypadł kolor pistacjowy. Łączę go z białym i od razu mi chłodniej w te upalne dni.
Cena: ok. 55 zł
Revlon Matte ma w ofercie 8 odcieni: waniliowy, brzoskwiniowy, różowy, lazurowy, zielony, kobaltowy, oberżynę i czekoladowy. Zaskoczyła mnie intensywność kolorów na powiece. Cienie są trwałe i ekonomiczne – niewielka ilośc wystarczy, by nadać głęboki kolor. Łatwo się rozcierają, dają satynowe matowe wykończenie.
Cena: ok. 39 zł
Matowym cieniom Revlon towarzyszą cztery matowe pomadki do ust: truskawkowa (kolor, nie smak), koralowa, beżowa i różowa. Szminki są miękkie, umiarkowanie nawilżające. Intensywność koloru zależy ode mnie. Jeśli uważam, że usta są zbyt wyraziste, odbijam je na chusteczkę – bardzo to lubię w matowych szminkach. Patrząc na tę skromną gamę, mam wrażenie, że to kolory podstawowe i że każda kobieta znajdzie swój odcień wśród czterech (!) zaledwie kolorów. Ten mat ma w sobie coś :-)
Cena: ok. 30 zł
ten makijaż , te cienie są piękne, lubię takie kolory:) jedyne co maluję raczej co dziennie to oczy :) Mam swoje ukochane Diora i Avonu i taniej dobrej firmy HEAN- zgadzam się z poprzedniczkami- te tanie też są bardzo dobre, długo i ładnie wyglądające, utrzymujące się na powiece.
Ja mam revlona granat i jest swietny :) A pomadek nie testowalam :) Kolor dobrze sie trzyma, nie blednie i ogolnie jestem zadowolona :)
Moim zdanie Pupa to bardzo fajna i dobra firma :) tak wiec pewnie te cienie też będą ok. Ja miałam od nich tusz i podkład i były super :)) Co do Revlonu, też lubię tą firme. I nie wyobrażam sobie używania jakiś perłowych albo brokatowych nie daj Boże cieni na codzień ;)
Na dzień to tylko matowe cienie, ewentualnie satynowe. Dają naprawdę naturalny look. Niezłej jakośći i niedrogie (!) można znaleźć w Inglocie. Nie we szystkich sklpeach Inglota są, ale niekiedy można je wychaczyć. Ja skomlpetowałam sobie paletkę 5 matowych cieni (odcienie brązu) za ok 40 zł. Nie przepłaciłam za 5 cieni a i jakość dobra. Gorąco plecam, szcególnie dla fanek 'make up no make up”.
Bardzo często 'bazarowe’ kosmetyki są o niebo lepsze niż te drogich, ekskluzywnych marek. Kwestia przetestowania, ja np. w swojej kosmetyczce mam i Vibo i Chanel, oby dwie marki bardzo dobre :)
hehe, też fakt, ale ja i tak zawsze bede zachecać do testowania niższej półki, bo a nuż się znajdzie coś fajnego :)
Kochana aamidale, trudno, żeby na tej stronie testowano bazarówy, skoro motto strony to „jestes stworzona do luksusu” ;D
…a dla tych, którzy nie lubią wywalać pieniędzy na pupy(rozwala mnie ta nazwa..`-skad masz cienie? – z pupy….`) i revlony, polecam Golden rose i lovely – tez maja w swojej palecie wiele matowych odcieni. są znośnej jakości, zwlaszcza lovely. a i tak większość maluje się na baze, więc to chyba obojętne…
zalotko, a napiszesz kiedyś o kosmetykach bazarowych? czy nie testowałaś nigdy ;)