Odpowiedź jest prosta i zawsze taka sama: nikomu. Niebieskie cienie dobrze wyglądają jedynie na modelkach z mocno retuszowanych zdjęć w magazynach o modzie. A niestety w tym roku, jak feniks z popiołów, pojawiły się nagle błękity, lazury i turkusy.
Niebieski cień do powiek jednoznacznie kojarzy mi się z panią z warzywniaka oraz turystkami zza wschodniej granicy. Jakoś tak wyszło, że Rosjanki upodobały sobie te lazurowe cienie i nawet młode pokolenie nie może się bez nich obyć.
Na nic zdadzą się próby odczarowania błękitów na powiekach. Uważam, że większość kobiet wygląda w nich kiczowato, jak z wesela z początku lat 90.
W niebieskich cieniach do powiek piękne jest tylko jedno: nazwa. Akwamaryna, turkus, lapis lazuli, błękit, lazur. I granat. No, ale granatowy to prawie czarny i zdecydowanie nie podpada pod kategorię niebieskości. W granacie kobietom do twarzy. Mi jest do twarzy z granatowym eyelinerem.
Żartujecie? Ja też używam turkusowego cienia (robię kreskę na powiece) i wychodzi naprawdę świetnie. Sztuka to umiejętne operowanie kolorem, a nie fotoszop. Wiadomo, że jak ktoś nawali sobie cienia na powiekę, to będzie wyglądać tragicznie. Tym bardziej, że niebieskie cienie są najintensywniej pigmentowane.
Ja używam ostatnio błękitu z motylkowej kasetki Artdeco i bardzo sobie chwalę. Trochę się ich bałam, bo mam niebieskie oczy, ale wszystko jest kwestią wykonania makijażu :)