Świat perfum mnie ostatnio słabiej ekscytuje, stąd mniej wpisów. Wydaje mi się, że najmniej ważnym elementem tworzenia nowego zapachu jest sam zapach. Mamy za to budżet i brak miejsca na kreatywne ryzyko. Nie zamierzam marudzić ani popadać w nobliwą postawę „kiedyś to były zapachy”, ale gdyby tak z ciekawości sięgnąć po perfumy, które onegdaj święciły triumfy, a dziś są nieco zapomniane? Nieważne, czy nazwiemy je starociami czy perełkami vintage. Były inne. Od siebie i od tych dzisiejszych słodziaków. Oto moja lista perfum wartych uwagi. Zapraszam w sentymentalną podróż w przeszłość.
Thierry Mugler Angel
Perfumy, które albo się kocha, albo nienawidzi. Ich specyficzna woń nie pozwala pozostać obojętnym. Są totalne i władcze. Patchouli i czekolada z karmelem, trochę orientu i dużo słodyczy. To pierwsze perfumy gourmand (fr. łasuch), czyli takie, które pachną jadalnymi składnikami. To właśnie im zawdzięczamy modę na „cukierkowe” kompozycje, które pojawiły się w latach 90. Dla celów naukowych tylko warto choć raz poczuć Angel na własnej skórze.
Rok premiery: 1992
Calvin Klein Eternity
W latach 90. tymi perfumami – lub ich zbliżoną wersją – pachniały wszystkie damy. Serio! Wsiadając do tramwaju w drodze do szkoły czułam zapach mojej mamy. Jej także nie ominął szał na Eternity. Same perfumy są piękne, kobiece, ciepłe i bardzo charakterystyczne. Doczekały się wielu naśladowców.
Rok premiery: 1988
Gucci Rush
Jeśli elegantki pachniały Eternity, triumfy wśród młodszych kobiet święcił Gucci Rush. Plastikowe, intensywnie czerwone opakowanie, nawiązanie w nazwie do narkotyku oraz seksowna reklama (wtedy tylko prasowa) dały tym perfumom otoczkę skandalicznych. Nic dziwnego, że kobiety lgnęły do nich na wielką skalę.
Rok premiery: 1999
Gabriela Sabatini
Klasyczne, ciężkawe i niezwykle popularne perfumy w latach 90. Ciepłe nuty białych kwiatów i klasyczna otulająca baza w postaci wanilii, drzewa sandałowego, ambry i piżma.
Rok premiery: 1989
Davidoff Cool Water
Świeży zapach sprzed ery Dolce & Gabbana Light Blue. Zapach bryzy morskiej, który – na szczęście dla mnie – nic a nic nie przypomina tej świeżości, którą ma chociażby Acqua di Gioia Armaniego czy nieuznawany przeze mnie wspaniały klasyk L’eau par Kenzo.
Rok premiery: 1996
Dior J’adore
Kwiatowo-owocowa słodycz, która zapoczątkowała długą linię flankerów, czyli wariacji na temat oryginalnej kompozycji. Wszystko w tych perfumach jest udane: od kompozycji, przez butelkę, po boską Charlize Theron, która stała się twarzą – albo ciałem – zapachu. Wciąż je bardzo lubię, ale nie potrafię się połapać w limitowanych seriach i następcach.
Rok premiery: 1999
Lolita Lempicka
Słodki, puchaty, nieco pieprzny, może odrobinę ziołowy – mój ukochany zapach. Nieco figlarny i niepoważny, ale jednak przyciężkawy. Z radosnym ogonem. Z okazji 20 lat na rynku perfumy zostały odtworzone jako esencja zapachowa do wnętrz marki Maison Berger.
Rok premiery: 1997
Jean Paul Gaultier Classique
To zapach, którego nie rozumiałam. Dusił mnie do kaszlu. Dziś czuję jego piękno. Do takich perfum się po prostu dorasta. Początkowo nazywały się po prostu Eau de Parfum, potem zyskały nazwę Classique i wersję eau de toilette. Są skomplikowaną i ciężką kompozycją kwiatowo-waniliowo-anyżkową.
Rok premiery: 1993
Ja akurat nie lubię starych zapachów, za bardzo przypominają mi minioną epokę i trącą myszką. ;) Lubię zapachy na czasie, nowości i z roku na roku interesuje mnie coś nowego. :)
Ja pamiętam jeszcze Poeme Lancome, chodziło za mną w ’95.
Z lat 90. pamiętam Vanilla Fields i Exclamation, czyli pachnieć krzykiem z wykrzyknikiem. Ze wspomnianych przez Ciebie perfum kojarzę z tamtego czasu tylko Eternity, których używała moja ciocia z Austrii. Pozostałe perfumy poznałam dużo później, np. Angel. Bardzo fajne zestawienie.