Minimalizm a nadmiar zabawek

Dzieci żyją w erze dobrobytu. Mają mnóstwo zabawek. Nie można im tego zabronić. Moja podstawowa zasada minimalistki brzmi: minimalizm obowiązuje tylko mnie. Nie mogę nikomu innemu narzucać moich zasad. Jasne, że uważam, że można mieć jeden pojazd straży pożarnej. Mój syn ma ich 8 lub 9 – to jego skarby. Na razie bardzo je ceni. Przyjdzie być może czas, gdy się z nimi rozstanie. Tymczasem jego skarby muszą koegzystować z moim minimalistycznym nastawieniem do życia, które przejawia się w przypadku zabawek pragnieniem porządku. Jak to zrobić? Jak sprawić, by dom nie zniknął pod stosem pluszaków? Jak przerwać zamknięty krąg awantur o sprzątanie pokoju dziecięcego?

Dzieci same regularnie sortują swoje zabawki

Oczywiście, że same na to nie wpadną. Oczywiście, że nie można ich do tego zachęcić tekstem: „a teraz, kochane dzieci, wyrzucimy wasze rupiecie, zwłaszcza te grające od wujka”. Dzieci lubią robić porządki z rodzicami! Nie da sie wydać kilkulatkowi polecania: „posprzątaj” i wyjść z pokoju. Trzeba sprzątać z dzieckiem. Nie wtedy, gdy dziecka nie ma, nie wtedy, gdy dziecko już śpi. Wspólnie. Popsute, popękane zabawki lądują od razu w koszu. Zabawki, których dzieci już nie używają, można oddać w szkole czy w przedszkolu w czasie różnych festynów, pikników, gdy są organizowane loterie fantowe. Ostatecznie można zabawki sprzedać. Jeśli chcemy zabawki oddać potrzebującym, dowiedzmy się, czy naprawdę ich potrzebują. W domach dziecka i przytułkach dla matek niekoniecznie potrzebują 10. worka z pluszakami. Obdarowywanie innych własnymi klamotami nie jest rozwiązaniem.

Każda zabawka ma swoje miejsce

Każda zabawka ma swój „dom”, ale system musi być prosty. Jeśli miejsce jakiejś zabawki znajduje się na półce poza zasięgiem dziecka albo stoi w drugim rzędzie i aby sięgnąć po zabawkę, trzeba przełożyć dwie inne – ten system się nie sprawdzi. Dzieci doskonale potrafią sortować rzeczy. Niech autka będą miały osobną szufladę lub pudełko. Dużo łatwiej coś wrzucić niż precyzyjnie układać jeden obok drugiego w witrynce. W tej szufladzie nie musi być idealnie. Ważne, że nie wala się po podłodze i można odkurzyć i umyć. Co z oczu, to z serca.

Przestrzeń zabawy a przestrzeń wspólna

Zdarza mi się słyszeć od gości pytanie: „jak ty to robisz, że nie masz zabawek w salonie?”. Po pierwsze, mam jednopoziomowe mieszkanie, więc zabawki nie muszą wędrować między piętrami – skoro życie toczy się na jednym poziomie, zabawki mogą pozostać w pokoju dziecięcym. Po drugie, mam zabawki w salonie, ale proszę dzieci o pomoc w przygotowaniu domu na przyjście gości, czyli o wyniesienie zabawek, aby było gdzie usiąść :-) Tajemnica rozwiązana.

Podzieliłam w głowie dom na miejsca, gdzie dziecięcy bałagan mi nie przeszkadza – ich pokój, oraz na miejsca, gdzie mi przeszkadza – reszta mieszkania. W swoim pokoju dzieci przez cały dzień mogą robić, co chcą. Wieczorem pomogę im to posprzątać. Ale reszta domu jest objęta zasadą wspólnego wykorzystania. Przykładowo, jeśli na kanapie walają się zabawki, nikt inny nie może z niej skorzystać. Podobnie z klockami w przedpokoju czy samochodzikami w łazience. To nie jest tak, że nie pozwalam dzieciom bawić się poza ich pokojem. Nie przerywam im także zabawy. Po prostu zwracam dzieciom uwagę, aby po skończonej zabawie wyniosły swoje zabawki z przestrzeni wspólnej, by inni także mogli korzystać z tych miejsc. Nie dochodzi tu do spięć.

Codzienne sprzątanie

Cudów nie ma. Jeśli chcemy mieć porządek, trzeba o niego dbać codziennie. W moim domu każdego dnia przed snem odkładamy zabawki na miejsce. Wyjątkiem od tej zasady jest tylko bardzo późny powrót do domu. Wspólnie z dziećmi ogarnięcie pokoju zajmuje raptem kilka minut, a dzieci naprawdę to lubią. Oczywiście nazywamy to układaniem zabawek do snu, a nie sprzątaniem stajni Augiasza.

Kupuj z głową

Prawie nie kupuję dzieciom zabawek. Dostają je od dziadków oraz cioć i wujków. Zwykle mam wpływ na to, co dostaną. Ja kupuję książki, które moje dzieci uwielbiają. Jestem zwolenniczką pojedynczych egzemplarzy zabawek, bo ilu śmieciarek czy lalek potrzebuje jedno dziecko? O pluszakach nie wspomnę. Z grubsza zabawki można podzielić na proste kategorie: klocki (drewniane, Lego, wszelkie układanki etc.), figurki (lalki, pluszaki, plastikowi superbohaterowie), pojazdy (wszystko, co ma koła), sprzęt sportowy (piłki, skakanki), gry (karty, planszówki). Jeśli mamy w domu wieżę z klocków, nie potrzebujemy drugiej, ale w kształcie latarni morskiej. Dzieci potrzebują uwagi, a zabawki im tego nie dadzą.

Komentarzy: 4

  1. Ciotka Żukor
    26 czerwca 2018 / 00:30

    Można mieć jeden wóz strażacki? Dobre sobie! To tak, jakby Tobie ktoś kazał używać tych samych perfum przez cały rok i chodzić z jedną torebką…

    • Zalotka.pl
      Autor
      26 czerwca 2018 / 07:59

      Rozumiem oburzenie. Spotykam się z nim częściej niż ze zrozumieniem mojego podejścia. Porównanie wozów strażackich z perfumami i torebkami zrobiłabym inaczej – 9 wozów strażackich to odpowiednik 9 czarnych torebek dziennych. Mnie starcza jedna.

  2. 25 czerwca 2018 / 15:44

    Ja nie potrafię znaleźć na stos zabawek złotego środka- mam ich, a raczej mój synek stanowczo za dużo.. Chętnie przyjrzę się Twoim radom, dziękuję :)
    Pozdrawiam serdecznie, Juliet Monroe :)

    • Zalotka.pl
      Autor
      26 czerwca 2018 / 08:02

      Jestem ciekawa, jak sobie radzisz z tym nadmiarem przy poszanowaniu prawa dziecka do własności.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.