Stanęłam w Rossmannie przed stojakiem z lakierami Essie i zapragnęłam któregokolwiek. Gdy przyjrzałam się ofercie, okazało się, że jest mocno okrojona (w każdym czy tylko w moim Rossmannie?) i że właściwie każdy odcień już mam. I co tu robić? Odpowiedź jest prosta: mieszać!
Mieszanie lakierów to dziecinnie prosta sprawa. Najprościej wymieszać dowolny kolor z sypkim brokatem oraz kroplą czarnej emalii lub opalizującego lakieru dającego efekt halo. Możliwości jest masa.
Na pewno łączyłyście kolory farb w szkole, więc może pamiętacie, że nie należy przesadzać z ciemnymi kolorami, lecz dodawać je w małych ilościach stopniowo za każdym razem sprawdzając efekt.
Lakiery najlepiej mieszać w plastikowej miseczce, talerzyku, czymkolwiek. Lepiej nie wlewać ich bezpośrednio do butelki, bo ciężko dobrać właściwe proporcje oraz wymieszać składniki.
Najlepsze połączenia:
- 2/3 burgundowego + 1/3 czarnego + odrobina srebrnego sypkiego drobnego brokatu
- zabawne kształty brokatu + lakier nawierzchniowy top coat
Macie jakieś propozycje?
Moja mama od lat reanimuje w ten sposób zapomniane lakiery, których zostało trochę na dnie buteleczki. Do trzepania angażuje męża, czasem wychodzą im całkiem ciekawe odcienie…
Do reanimacji można użyć specjalnych rozcieńczalników, ale nie wolno wlewać zmywacza.
Och, jak ja lubię czytać, jak inni robią różne DIY i chociaż potem próbuję i mi nic z tego nie wychodzi, to może tym razem się uda, bo heloł mieszanie lakierów do paznokci nie może mnie przerosnąć hahahahaha