Minimalizm, lagom albo zwykły umiar w Boże Narodzenie

Skromne i nieliczne ozdoby dla domu, monochromatyczna choinka, prosty papier ozdobny do pakowania prezentów – nie o taki minimalizm chodzi mi w Boże Narodzenie. Nadal uważam, że stonowane kolory i umiar w dekorowaniu domu dobrze na mnie działają i współgrają z tym, co mi w duszy gra, ale bądźmy szczerzy – dziś to jest po prostu moda. Na białe wnętrza, na skandynawskie słowa, na surowe drewno i północną estetykę skromności. I nie ma w tym nic złego. Ale jeśli mój minimalizm to jedynie forma, a nie treść, bardzo możliwe, że znów obudzę się z debetem na koncie, zestresowana myślą, czy każdy był zadowolony z prezentu i dlaczego ciocia nawet nie tknęła mojego piernika. I oczywiście z przeświadczeniem, że chyba jednak nie znoszę świąt. W tym roku nie zamierzam tak skończyć. Skoro tak, to trzeba się do świąt przygotować. 

Moda na lagom, czyli w sam raz

W modzie było duńskie hygge, teraz jest lagom. Moda modą, ale jeśli ktoś dzięki niej usłyszy o tym szwedzkim słowie, to może uda mu się wprowadzić w życie pewną prostą, ale zapomnianą zasadę. Lagom oznacza w wolnym tłumaczeniu „w sam raz”. Nie musi być hiper, super i najlepiej. Może być akurat, wystarczająco, w porządku, zwyczajnie, prosto. I chociaż lagom jest pospolitym słowem, używanym w zwyczajnych kontekstach, to jednak zostało okrzyknięte nową „filozofią życia” prosto z dalekiej Północy. Na pewno nie jest to postawa bez wad, ale w świetle gorączkowych przygotowań do świąt wydaje mi się, że lagom pasuje jak ulał. I ma nośną, bo modną, powierzchowność – wszak są już nawet książki o lagom.

Lagom dla każdego z nas znajduje się zapewne gdzie indziej, ale najważniejsze, aby znaleźć balans między pracą i poświęceniem a odpoczynkiem. Tradycyjne podejście do świąt sprawia, że przygniata nas przesyt wszystkiego: przygotowań, jedzenia, spotkań etc. Podejście odwrotne, czyli negacja świąt: brak choinki, brak kolacji wigilijnej jest także rozwiązaniem skrajnym. Gdzieś pośrodku jest właśnie lagom. Jak go odnaleźć?

Co mnie wyprowadza z równowagi

Świąteczny stres towarzyszy mi od kilku lat, bo wciąż nie mogę znaleźć równowagi między tradycją intensywnych spotkań rodzinnych a potrzebą odpoczynku od… intensywnego życia rodzinnego. Skoro więc tu leży źródło mojego nerwowego stanu, dość wcześnie – pewnie tak w sierpniu – zastanawiam się, jak też będą wyglądały święta w tym roku.

Im szybciej odpowiem na pytania związane ze świętami, tym lepiej się czuję mając ramy, w których mogę się poruszać. Mogłabym to wszystko zostawić losowi i po prostu się nie przejmować. Przecież święta i tak się odbędą. Ale nie dam rady. Święta są dla mnie ważnym czasem i chcę je aktywnie zaplanować, a potem miło spędzić.

Zaplanuj więcej, to zrobisz mniej i będzie akurat

Nie zostawiam spraw świątecznych na ostatnią chwilę myśląc: „jakoś to będzie”. Im lepiej coś zaplanuję, tym bardziej zdroworozsądkowe mam podejście do realizacji celu. Skreślam, zmniejszam, zmieniam – na końcu mam zadowalający efekt.  Przykład? Gotowanie i zakupy. Nie piekę wszystkich świątecznych ciast. Wybieram te, których nie było jakiś czas i szukam przepisu. Zapisuję go pod odpowiednim hasztagiem w Pocket, czyli dodatku do przeglądarki. Pocket to repozytorium moich linków zapisanych na potem. Trzymam tam przepisy oraz linki do blogów podróżniczych, bardzo przydatne przy planowaniu wakacji.

W wolnej chwili tworzę w telefonie w aplikacji Wunderlist nową listę zakupów, nazwijmy ją świąteczną. Zapisuję tam wszystkie składniki niezbędne do wykonania zaplanowanych potraw. W dniu zakupów mam gotową listę, co znacząco skraca czas spędzony w sklepie i pozwala zlecić to zadanie komuś innemu. O zaletach aplikacji Wunderlist, w której można współdzielić swoje listy, już pisałam.

Skoro przy przygotowywaniu potraw jesteśmy. Lubię wigilijne tradycje, ale nie przygotowuję takich ilości jedzenia, że jeszcze w Sylwestra można u mnie dostać barszcz z uszkami.

Podobnie ze sprzątaniem – czas świąteczny nie różni się od innego momentu w roku. Sprzątam na bieżąco, a nie na tip top.

Skoro już tyle czasu zaoszczędziłam na niesprzątaniu i niegotowaniu, mogę się nieco skupić na duchowej warstwie tego grudniowego wydarzenia. Koncerty, wspólne kolędowanie, rozmowy z dziećmi o tym, co się wydarzyło 2 tys. lat temu, modlitwa – na to też trzeba sobie wynaleźć spokojną chwilę.

Himalaje prezentów

Nie jestem minimalistką radykalną – lubię prezenty, zarówno dawanie, jak i otrzymywanie. Dbam jednak o to, aby prezenty nie urosły do najwyższej rangi, choć przyznaję, że ponieważ staram się znaleźć podarki, których nie będę się wstydzić, to poświęcam nieco czasu na ich wybór. Niektóre prezenty spędzają sen z powiek niemal od początku grudnia. Mam na to kilka patentów.

Po pierwsze lista propozycji. Dzieci nieustannie o czymś marzą. Nagle, tuż przed świętami na pytanie o to, co chciałyby dostać, nie mogą sobie jednak przypomnieć wszystkich swoich pragnień. Warto gdzieś zapisywać ich małe marzenia. Ponadto artykuły z pomysłami na prezent pojawiają się już od końca listopada. Szybko mogą ulecieć, więc je też lepiej zapisać. Gdy nagle jednego dnia zadzwonią dziadkowie, ciocia, wujek, chrzestni – wszyscy dostaną satysfakcjonującą odpowiedź na dramatyczne pytanie: co dla dzieci?!

Po drugie, zakupy online. Jak często zdarzyło ci się wrzucić do e-koszyka: takie słodkie reniferki, taką mięciutką podusię, taką piękną świeczusię, a te kubeczki! Mi się nie zdarzyło. I choć lubię świąteczne lampki i bombki, choinki oraz wystrój centrów handlowych w grudniu, to staram się ograniczyć wizytę w takich miejscach do dosłownie jednego, dwóch i to na początku miesiąca.

Po trzecie, mniej, mniej i jeszcze raz mniej prezentów. Być może mniej prezentów to będzie jeden, wspólny prezent od kilku osób. Być może mniej prezentów to będzie umowa, że wymieniamy podarki jedynie dla dzieci, dla dorosłych mając miłe towarzystwo i wspólnie spędzony czas. Być może mniej prezentów to będzie zakończenie rewanżowania się prezentem z podobnej półki cenowej, choć to stanowczo przekracza mój budżet. Być może mniej prezentów to będzie samodzielnie wykonana rzecz.

W całym tym minimalizmie w święta nie chodzi o modę na mniej, tylko o prawdziwy umiar, który przynosi spokój i daje poczucie dobrze przeżytego czasu z rodziną. Czego Ci życzę!

Wesołych Świąt!

Komentarzy: 4

  1. JOLA
    16 stycznia 2018 / 22:39

    Dziękuję za ten wpis o modlitwie i refleksji nad tym co te Świętabwlasciwie znaczą , w moim odczuciu właśnie to zostało najbardziej zapomniane.

  2. JOLA
    16 stycznia 2018 / 22:38

    Dziękuję za ten wpis o modlitwie i refleksji nad tym co te Świętabwlasciwie znaczą , w moim odczuciu właśnie to zostało najbardziej zapomniane.

  3. Koala
    27 grudnia 2017 / 18:18

    Święta minęły pod znakiem kto da większy prezent pod choinką. Dzieci dostały taką masę zabawek, że gdy rozjeżdżały się do domów, nie wiedziały, co jest ich i to dorośli, którzy stali za prezentami wciskali rodzicom: a to nie jest wasze? wasze, wasze.

    Ja miałam jedną lalkę, jednego misia, trochę klocków i jakoś nie uważam, żeby moja kreatywność na tym ucierpiała. Chciałabym uniknąć tego konsumpcyjnego podejścia, gdy już sama zostanę mamą.

    Jak napisała Mimi, postawa warta propagowania. Będę tu zaglądać częściej.

  4. Mimmi
    22 grudnia 2017 / 14:47

    Twoja postawa jest warta propagowania. W pracy dziewczyny od poniedziałku narzekają, wszystko chcą zrobić same, denerwują się na swoich mężów, którzy nie pomagają. W świetle tych narzekań mogłabym dodać od siebie, żeby się nauczyć nie tylko odpuszczać i planować, ale także oddawać pola chłopakom – poradzą sobie doskonale. I dzielić się odpowiedzialnością, prosić o pomoc.
    To brzmi jak frazes, ale naprawdę nie widzę, aby taka postawa była w powszechnym użyciu.

Skomentuj Mimmi Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.