Miesiąc na odwyku od kupowania kosmetyków

W ofercie Sephory znajduje się nawet 17 tys. produktów. Polski sklep online ma ich 5 525*. Polski Douglas ma 7 079 produktów online**. Do tego dochodzą oferty drogerii sieciowych, internetowych, firmy niszowe oraz te wszystkie modne musisztomiecie, których jeszcze nie ma w Polsce. Zakup nowego kosmetyku sprawia radość, ale w tej powodzi nowości można poczuć się zagubionym. I ja się właśnie tak poczułam – zniechęcona. Postanowiłam nie kupować. Niczego. Przez miesiąc.

Nie mam problemu z kupowaniem. Nie lubię tzw. hauli zakupowych dość powszechnych w blogosferze. Umiem podejmować decyzje, przejść obok promocji, mam swoje strategie zakupowe. Wiem, co lubię i mniej więcej w czym mi ładnie. Mierzi mnie, że ktoś wciska w paletę cztery korektory, z czego trzy nie nadają się do mojej skóry (i każdej innej konsumentki). Mam kłopot z mnogością. Gubię się w gąszczu innowacyjnych kremów i ładnych cieni do powiek. Nie wiem, co warte jest mojej uwagi i zachodu, aby stać się posiadaczką tego rozchwytywanego i wyprzedanego produktu, a co ma tylko krzykliwe opakowanie, za którym nie stoi nic ciekawego. A najgorsze, że nie da się takich decyzji podjąć bazując tylko i wyłącznie na konkretach. Kiedy chcę mieć czerwone usta, to nie znaczy, że wystarczy mi czerwona szminka. Chciałabym ładną szminkę, dobrą szminkę, nową szminkę. I tu pojawia się pożądanie.

Zaczynam szperać. Choć czuję się onieśmielona ilością czerwonych szminek, po kilkunastu minutach mam już 4 kandydatki do zakupu. Wszystkie są piękne, drogie i ogromne – na pewno nie zużyję ich przez rok. Nie jestem odosobniona. Dla takich jak ja wkrótce doradcą urodowym zostanie bot. Wystarczy go zapytać o czerwoną szminkę poniżej 80 zł, a bot dokona selekcji i pokaże listę produktów spełniających moje kryteria. Wszystko, by namówić mnie do kolejnego zakupu.

Tu powstaje potrzeba szczerej rady. Sama sobie doradziłam – nie kupuj. Przez miesiąc. Bądź trendy i nie konsumuj.

Przez miesiąc nie kupowałam niczego. Czy czegoś mi zabrakło? Dezodorant się skończył. Ale w kosmetyczce na basen miałam wersję podróżną. Zużyłam.

Czuję się dobrze.

Jak wyglądają Twoje zakupy? Gubisz się czy odnajdujesz jak ryba w wodzie?

Zdjęcie: Oli Dale, Unsplash.

*Po zsumowaniu produktów w kategoriach: zapachy – 731, pielęgnacja twarzy – 1 385, ciało & kąpiel – 506, mężczyzna – 513, włosy – 248, akcesoria – 365; stan na 18 lipca 2017.

**Suma produktów w kategoriach: perfumy – 1 064, pielęgnacja – 2 829, makijaż – 2 670, włosy – 360, akcesoria – 156; stan na 18 lipca 2017.

Komentarzy: 5

  1. 24 lipca 2017 / 12:10

    Jak zapewne zauważyłaś, lubię dużo kupować, ale poluję na naprawdę dobre okazje. 2, 3 zł zniżki zupełnie mnie nie satysfakcjonuje. Co więcej, lubię wynajdywać perełki, więc nie wrzucam do koszyków tradycyjnych czy tez wirtualnych wszystkiego jak popadnie „bo promocja” (a kiedyś tak było, nawet bez promocyjnej cenie, wystarczyło, że coś się pojawiło jako nowość)

    Zapasów mam naprawdę sporo, zarówno tych kupionych jak i otrzymanych (a wielu propozycjom odmawiam).

    Raczej nie gubię się w tematyce kosmetyków, koleżanki z pracy często proszą o doradzenie i z reguły są zadowolone.

  2. 18 lipca 2017 / 20:24

    Sama nie mam już problemów z zakupami – kupuję tylko to, czego rzeczywiście mi brakuje. Wyszłam już z fazy kupowania na oślep, wszystkiego i w każdej ilości ;)

  3. 18 lipca 2017 / 20:15

    U mnie niestety zakupoholizm zaawansowany :( Ale nic nie poradze ze tak lubie kupowac (i uzywac) kosmetykow <3

  4. 18 lipca 2017 / 13:13

    No w moim przypadku dezodoranty mam dwa, a niestety jak mi się coś kończy, to idę i kupuję. Nie ważne, że starczy jeszcze na dwa tygodnie i obiecałam sobie, że nie będę nic kupować… Teraz przez to, że pracę kończę późno i nie mam czasu ani siły na zakupy, to dwa tygodnie nie kupiłam nic i mam nadzieję, że tak jak Ty, wytrzymam minimum miesiąc. Do tej pory się nie udawało:/

    • Zalotka.pl
      Autor
      18 lipca 2017 / 13:20

      Trzymam kciuki. W moim niekupowaniu nie chodzi o umartwianie się i radzenie sobie mimo braku, bo się zawzięłam, że nie kupię. Raczej o poskromienie chęci próbowania wciąż nowego. Czuję, że kremy do twarzy, kosmetyki do makijażu dołączyły do tzw. FMCG, czyli fast-moving consumer goods. Jak pasta do zębów albo proszek.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.