Mitomanki

Celebrytki tworzą zapach dla Ciebie, abyś choć w ten sposób mogła „poczuć” sławę? Nie wierz w to! Wielki perfumiarz Christophe Laudamiel, twórca m.in. perfum Humięcki & Graef czy Le Parfum od Thierry’ego Mugglera, obala mity.

Celine Dion wkrótce zasypie drogerie kolejnym, szóstym zapachem. Paris Hilton w tej kategorii jest już nie od pokonania – o czym wspomniała moniczkath. Swoje perfumy mają Britney Spears, Jennifer Lopez, Christina Aguilera i Kylie Minogue a wkrótce także aktorka filmów porno (sic!) Jenna Jameson. Czy ktoś się z głupim widział?!

Wiecie, kto stoi za tym boomem na perfumy sygnowane słynnymi nazwiskami? Jedna kobieta. Catherine Walsh. Tak, z Coty. Ona wciągnęła Jennifer Lopez i się zaczęło.

Wracając do Laudamiela. Kreator perfum uważa, że zaledwie 5-10 procent celebrytek rzeczywiście bierze udział we wszystkich etapach tworzenia perfum, którym dają twarz i nazwisko.

– Kolejne 45 procent wpada raz na czas i dokłada swoje trzy grosze. Reszta, czyli ok. 45 procent przychodzi na gotowe i wybiera spośród dwóch, trzech opcji – mówi Laudamiel.

Czy można się oburzać, że słynni ludzie użyczają swoich nazwisk perfumom, dzięki czemu sprzedają się one w astronomicznych ilościach na całym świecie? Donna Karan, Jean Paul Gaultier czy Ralph Lauren robią tak od dawna, pretendując do panteonu klasyków perfumiarstwa. Ale to nie to samo co kilka zapachów z rzędu sygnowanych nazwiskiem znanej piosenkarki. Te perfumy są jak Rambo – istnieją tylko sequele, nikt nie zna i nie pamięta oryginału, bo jest łudząco podobny do reszty.

Nie potępiam w czambuł tego typu zapachów, choć przyznaję, że do wypróbowania ich pcha mnie jedynie obowiązek – chcę poznać, ale nie spodziewam się wiele. Chandler Burr, który ma swoją kolumnę w „New York Times” (jak ja bym chciała móc czytać kolumnę o perfumach w polskiej prasie codziennej! jak ja bym chciała tę kolumnę prowadzić :-P) jest zdania, że J. Lo Glow to niezły zapach, a Fantasy Britney Spear są świetne.

Wpis inspirowany felietonem w Boston.com

Komentarzy: 16

  1. mia
    10 maja 2009 / 18:03

    perfumy Britney są piękne

  2. Sylwia
    15 marca 2009 / 11:17

    Oczywiście, że tak jest;D

  3. mikako
    13 marca 2009 / 20:42

    kazda dorosla kobieta ci powie, ze jak masz 16 lat to sie nie maluj bo jestes sliczna. moze i jestes ale jesli masz problemy z cera, dobry podklad nie zaszkodzi, wrecz pomoze. poza tym naprawde nie widze nic zlego w tym, ze mlode dziewczyny bawia sie swoim wygladem. ja nie maluje sie po to, zeby wygladac super, tylko dlatego, ze lubie to robic, to moje hobby. a jesli dobrze pielegnujesz cere i nie spisz w makijazu ani nie chodzisz w nim po domu to smialo mozesz sie malowac

  4. Jadzia
    13 marca 2009 / 14:18

    Moim zdaniem mając 16 lat powinno się używać jak najmniej kosmetyków.
    Przecież to chemia,a młoda skóra jest piekna sama w sobie,wystarczy maskara,kredka do oczu i błyszczyk.
    Czasami zbyt mocny makijaż postarza a może przynieść odwrotny skutek,od zamierzonego,zamiast upiększyć ,oszpeci.
    Co do perfum to faktycznie,znane osoby urzyczajątylko twarzy i nazwiska,a zapachy są pospolite.
    Zresztą widać to po cenie.
    Czasami warto kupić droższe perfumy z tak zwanej wyższej półki i pachnieć wyjątkowo,a nie jak połowa miasta.

  5. LSD
    12 marca 2009 / 23:15

    Mieć czy być?

  6. Sylwia
    12 marca 2009 / 20:15

    Dziwne, że po przeczytaniu paru postów to osądzasz. W październiku skończę 16. A myślisz, że ile mam?

  7. do sylwii
    12 marca 2009 / 18:54

    nie wierzę że masz 16 lat

  8. Sylwia
    9 marca 2009 / 14:30

    Ładne rzeczy są różnych marek. Pielęgnacyjne mam najróżniejsze, bo wszystko inaczej działa. Np. żel do twarzy z Loreal’a za 20 zł, a dezodorant za ok 6 zł Nivea. Ale chodziło mi o makijaż i perfumy. To drugie jak już wspomniałam mam drogie i porządne, bo takie z Rossman’a czy Avon’u mnie nie zadowalają.
    Natomiast jeśli chodzi o make-up… Np. tusz do rzęs mam z Maybelline (ten różowy z zieloną nakrętką!), a kredkę do ust z Pupy.
    Moim patentem jest kupować i takie i takie kosmetyki. Zależy jak mi się spodoba. W ten sposób zapłacę za jeden cień z Diora, a za jeden z Loreal’a. I oszczędzam ok. 1/4 tego co normalnie bym wydała.
    Kolejny patent to chodzić na zakupy makijażowe co 6 miesięcy (wiosna/lato i jesień/zima). Wtedy pojawiają się nowe trendy i kupuję na całe pół roku. Wybieram cztery modne makijaże: supermodny (na imprezę, odważny i dość mocny), elegancki (do szkoły, klasyczny, zawsze taki sam szaro-różowy), naturalny (prawie go nie widać) i jeszcze jeden na wyjścia z przyjaciółmi itp. (w tym sezonie niebieski).
    Kupuję potrzebne do tych makijaży kosmetyki, puder, korektor i róż. Pieniądze wydaję więc rzadziej i rozsądniej. I baardzo dużo zostaje mi na ubrania i inne akcesoria;)
    A tak ogólnie o moim makijażu: mam 16lat, więc nie maluję się zbyt mocno, nie używam podkładu.
    I to by było tyle;P

  9. do Sylwii
    9 marca 2009 / 12:57

    Sylwia, najlepiej znaleźć samemu złoty środek. Powiem Ci, co ja robię. Najbardziej zależy mi na zdrowej skórze, więc wydaję więcej na krem do twarzy i podkład z lepszej półki. Żel do mycia twarzy mam za jakieś 20 zł, ale już mleczko i tonik za 10 zł każdy. Na cienie do powiek wydaję mniej, ale kupuję lepszą maskarę. Więcej wydaję na perfumy, mniej na balsam do ciała, krem do rąk, krem do stóp, żel do mycia ciała.

    Napisz, co wymyśliłaś! Podziel się z innymi swoim pomysłem :-)

    Pozdrawiam!

  10. Sylwia
    9 marca 2009 / 12:16

    Nie chodzi o to, że brak mi pieniędzy na to, ale pytałam czy lepiej wydać więcej z kieszonkowego na kosmetyki, a mieć mniej na inne rzeczy czy wydać mniej na kosmetyki np. Maybelline i mieć więcej kasy na resztę. Ale już sama wymyśliłam jak lepiej;P

  11. Reina
    9 marca 2009 / 07:20

    Dla mnie liczy się zapach – napis na opakowaniu niezbyt mnie nie interesuje. Tak było z Cat Deluxe at Night Naomi Campbell. Po prostu obwąchałam kilka buteleczek w perfumerii i stwierdziłam, że to właśnie to. Ta woda pachnie prześlicznie :D

    Sylwia – odkładaj sobie po prostu pieniążki, kto powiedział, że musisz od razu wydać całe kieszonkowe? Dwa miesiące i kupisz sobie już coś od Pupy. Ewentualnie… weź się do roboty :P Poszukaj sobie dorywczej pracy i na kosmetyki będzie jak znalazł, nie będziesz musiała siedzieć na głowie rodzicom.

  12. Sylwia
    8 marca 2009 / 18:01

    Racja, gdy np. modelka zaprojektuje perfumy to efekt jest średni;/ Ale mogę prosić o odpowiedź na moje pytanie?

  13. sugar
    8 marca 2009 / 16:41

    no cóż, współczuję tym którzy o tym nie wiedzieli..
    przecież gwiazdy sprzedają tylko swoje nazwisko i twarz.
    te perfumy nawet nie muszą im się podobać, co tu dopiero mówić o używaniu ;DDD

  14. LSD
    7 marca 2009 / 23:43

    Tym bardziej, że część perfum sław po prostu śmierdzi… ;] Christina A, Victoria B… Moim zdaniem :D

  15. konsumpcja.bloblo.pl
    7 marca 2009 / 21:30

    Ja w swoim życiu miałam tylko jeden zapach sygnowany nazwiskiem gwiazdy – My Manifesto od Isabelli Rossellini, ale – o ile mi wiadomo – ona naprawdę zajmuje się tworzeniem perfum i angażuje się w ich powstawanie.

    Reszta jest więcej niż przeciętna. Nowości już nawet nie chcę wąchać.

  16. Sylwia
    7 marca 2009 / 21:08

    Hej;)
    Mam takie pytanko. Zdarza się, że nastolatka mimo, że ma bogatych rodziców ma ograniczone fundusze na kosmetyki. I jak w takiej sytuacji postąpić? Wydać 50% kasy na porządne kosmetyki (Pupa, Dior, Chanel itd), czy lepiej wybrać coś podrzędnych marek (Maybelline, Rimell itd) wydając 20% kieszonkowego? Faktem jest, że reszta pieniędzy pozostaje na inne rzeczy (ubrania, akcesoria, jakieś książki, gazety, komórkę…) Perfumy oczywiście kupuję porządne, np. od Armaniego. Za edukację i inne tego typu rzeczy płacą rodzice.
    Chcę zaznaczyć, że kosmetyków z np. Maybelline nie potępiam. Są dobre, ale nie jak te, które nazwałam porządnymi.
    I bądź tu człowieku mądry!
    Czekam na wasze rady w tej kwestii.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.